wtorek, 26 października 2010

Monochromatycznie


Szara ballada

Nie czerń lecz szarość wszędzie
ta nić szara się przędzie
ona za mną przede mną i przy mnie

ona rankiem w mej głowie
w dłoniach i w pierwszym słowie
niczym gołąb pocztowy powraca

szarą nicią przeszyty
i do świata przyszyty
tak jak guzik do szarego płaszcza

z szarej włóczki me myśli
zgrzebne dni i tygodnie
z szarej włóczki jesienie i lata

nawet wiersz cały z tęczy
nagły list radość szczęście
co jak wzór na kilimie się złocą

już za moment szarzeją
są jak fatamorgana
w zeschły liść się zmieniają i popiół

z szarych nici ten kłębek
który w szarą godzinę
sennie zwijam pod głowę podkładam

ludzie chorzy na szarość
mój los chory na szarość
mój dom moje miasto planeta

Boże cały ze złota
przędący w kołowrotku
czemu z siebie wysnuwasz nić szarą

Ojcze nasz wielobarwny
w akselbantach w brokatach
który błyszczysz i mienisz się cały

jeśli trochę nas lubisz
nachyl się nad wrzecionem
dorzuć włosów anielskich do włóczki

bo w nas szarość w oddechach
szarość w snach i uśmiechach
szarość we łzach modlitwie i hymnie

sł. J. Baran, muz. K. Myszkowski
Stare Dobre Małżeństwo - Makatki


I znów będzie na szaro. Oto czym skończyło się ostatnie buszowanie po sklepach z Mamą. I dziwne jest to, że nie kręcą mnie kolory, nie robi na mnie wrażenia głęboki niebieski, ani soczysta zieleń, ani ognista czerwień, ani nawet róż z fioletem! Jedno nie zmieniło się – w dalszym ciągu wkurza mnie pomarańczowy (tak mam z tym kolorem już od prawie 6 lat). Chyba wyblakłam ostatnio…
Spodenki leżą i kwiczą, bo nie zdążę już uszyć ich na czas (czyli do jutra), ale już wiem, o co chodzi w tym opisie. Rozjaśniło się dzięki pani Joli (baaardzo dziękuję), która przetłumaczyła mi wyrażenia po rosyjsku i wszystko stało się od razu jasne!
Poza tym odnalazłam moje czółenka do frywolitek i zakupiłam nitkę i zamierzam zrobić coś, ale o tym na razie sza!
Po długich tygodniach nieczytania wróciłam do książek i, o dziwo! wciągnęłam się w „Zmierzch” (Twilight – Stephenie Meyer). Wcześniej już zaczęłam czytać tę powieść dla nastolatków i jakoś mi nie podpasowała, a teraz drgnęło i to mocno. To, że piszę tygodnie nieczytania nie oznacza, że mam – jak mawia M. Musierowicz – ołowiane oko. Owszem czytam codziennie i to nawet sporo, ale służbowo. A prywatnie to mam takie skoki – przez kilka miesięcy pożeram stosy książek, a potem jest przerwa (przeważnie wtedy więcej szyję;)).

I chyba już, bo nie wiem, czy jutro będę mieć czas, powinnam się pożegnać. Nie na zawsze oczywiście! Tylko na tydzień. Dostałam urlop, wyjeżdżam  i nie będę mieć tam dostępu do sieci (może i lepiej, bo odpocznę). Przez prawie tydzień zamierzam robić NIC (czyli leżeć, spać, czytać, łasuchować i robić frywolitki). Mam nadzieję, że te moje NIC zaprezentuje w przyszłym tygodniu. Do zobaczenia!

2 komentarze:

  1. Fajnie Asiu, że już wróciłaś :) zapomniałam napisać,że twój szary zestaw jest bossski:)
    pytałaś o kotki jakie zrobiłam, są leciutkie ale nie ważyłam ich a już wywędrowały ode mnie więc Ci nie powiem ile dokładnie miały wagi.
    Buziaki i miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szarości śliczne. Też je lubię, szkoda że przy mojej cerze nie wyglądają :(
    Tymczasem ukłony od mojej czarnej Igiełki dla Twojej czarnuszki!

    OdpowiedzUsuń