niedziela, 2 marca 2014

Deszczowa piosenka

A co tam! Bawmy się! Kto wie, ile jeszcze pożyjemy?



Uzupełnienie:
Zupełnie przez przypadek trafiłam na reklamówkę nowego spektaklu w Romie. Zupełnie bezwiednie kliknęłam na kup bilet, i też bezwiednie kliknęłam nie na nowy tytuł, a na schodzącą już z desek „Deszczową piosenkę”. Pomyślałam, że sprawdzę po ile są tam bilety. Okazało się, że są wolne miejsca na strapontenach i cena jest do przyjęcia. Powiedziałam o tym Ziutkowi i powiedział krótkie: kupuj!
Tak oto staliśmy się posiadaczami dwóch biletów na dostawkę, bo straponteny to takie dodatkowe rozkładane siedziska, bez oparcia i bez podpórek. Kiedyś już siedzieliśmy na takich, więc nas to nie przerażało.
W niedzielę ubraliśmy się odświętnie i ruszyliśmy na podbój stolicy. O przyjemności dla ciała, jaką był obiad u hindusa, nie będę się rozwodzić, bo chcę skupić się na przyjemności dla ducha.
Gdy już usadowiliśmy się na naszych siedziskach, podeszła do nas Pani z obsługi i spytała, czy nie chcielibyśmy przesiąść się na normalne krzesła, ale w dalszych rzędach. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam! Zgodziliśmy się i bardzo dobrze zrobiliśmy, bo miejsca nie były tak odległe, było dobrze widać i słychać i nie zmokliśmy:)
Tak, tak, jest takie ryzyko, że można wyjść z tego spektaklu mokrym. W tzw. strefie deszczu rozdawano foliowe płaszcze, bo z sufitu naprawdę padał deszcz!!! I mało tego, aktorzy specjalnie chlapali na ludzi.
Wrażenia świetne, najlepsza była chyba Lina, bo mówić i śpiewać takim głosem, to prawdziwa sztuka.
Ale najlepsze był to, że choć na chwilę udało mi się oderwać myśli od kłopotów. Choć na chwilę się zresetowałam.
Polecam tę formę relaksu
 

3 komentarze:

  1. Pewnie! A co:P! Jak wrażenia?

    OdpowiedzUsuń
  2. cudnie, że udało Ci się wyrwać!!! marze o pójściu do teatru ale to tak nierealne jak kolejne warsztaty i wyjazd do Maroka :) za rzadko mam ten luksus... o kinie i "Smaku curry" tez marzę, a może byłas i powiesz czy fajne???

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic tylko pozazdrościć. Już dawno nie byłam w Romie, ani na żadnym innym przedstawieniu. U nas na wioskę przyjeżdżają różne teatry z przedstawieniami, ale ceny są zaporowe, a nawet jeśli bym już wyskrobała te parę złotych na to co naprawdę wartościowe (jak np. Jezioro łabędzie), to ciężko dostać bilet skoro tylko 1 lub 2 przedstawienie się odbywają.

    OdpowiedzUsuń