poniedziałek, 23 lipca 2012

Majowe ufo vel majowa porażka II

Skończyłam kolejnego ufoka!
Miało być pięknie, prosto, szybko i efektownie. Ale okazało się, że nie trafiłam z rozmiarem. Mieszczę się w ten fason na styk, ale chodzić to w tym się nie da. Jakoś tak projektant zapomniał o rozporkach. Nawet gdyby to był mój rozmiar to ten fason bez rozporków nadaje się jedynie na spacery drobnym kroczkiem.
Nie chodzę drobnym kroczkiem, śmigam jak torpeda i rozporki zrobiłam sobie sama. Jeden już nawet powiększyłam, gdy ubierałam się do zdjęcia zrobiłam zbyt duży krok i trach! Rozerwałam. Spódnica do poprawki.
Oto ona - spódnica,  z której nie jestem zadowolona i raczej nie będę w niej chodzić.

Burda 5/2012 model 113
I kilka zbliżeń z prawej i z lewej strony;)

Spódnica super prezentuje się na zdjęciach, szczególnie z krótką bluzeczką.

Wykonawcą zdjęć i właścicielem WFM-ki, ściany i schodów jest Kocia Mama, której serdecznie dziękuję za całokształt:)!

wtorek, 17 lipca 2012

Bluzka 126 z Burdy 4/2012
Wersja grzeczniejsza, super wygląda ze spódnicą lub spodniami z wysokim stanem. Nawet do biura można byłoby nałożyć. Tylko tutaj tak świecę gołym brzuchem, bo bardzo ciepło było:)

A teraz wersja plażowa
Zdjęcia zrobiła mi Kocia Mama - czyli "chrzestna matka" naszej Sz. Pozdrawiam!
Drewienko w tle jest jej. Zafundowała mi jeszcze takie atrakcję: riksza z przerobionej WSKi
I spacer o 4 rano nad Wisłę

czwartek, 12 lipca 2012

"Motyle, motyle, motyle"

Za dwa tygodnie mam ważne oficjalne spotkanie. Impreza cykliczna, ze stałym towarzystwem i wszystkie moje wizytowe sukienki już odbyły to spotkanie. I jak typowa kobieta nie mam w co się ubrać!
Problem żaden, przecież mogę sobie uszyć. Tylko czy zdążę? Jaką sukienkę uszyć? Z jakiego materiału?
Miałam już kilka pomysłów, ale przyszła lipcowa Burda i spodobała mi się pewna sukienka i wszystkie wcześniejsze plany wzięły w łeb. Muszę ją mieć!
I tu zaczęły się schody:
1. Należy ją szyć wyłącznie z tkanin bielastycznych - nie mam pojęcia co to znaczy. Wujek Google ani ciocia Wiki też mi nie powiedzieli. Na mój nos to tkanina elastyczna w dwóch kierunkach.
2. Nie mam takiej tkaniny
3. Mam kwarantannę i nie mogę wyjść z domu.

Przez kilka dni tęsknie przeglądałam Burdę, aż wreszcie dziś wybrałam się do sklepów bławatnych (już mogę wychodzić, bo nie zarażam). Panie ekspedientki też nie wiedziały o co chodzi z tym bielastycznym materiałem. Jedna przeglądając Burdę przypomniała sobie, że już pewna klientka uszyła tę sukienkę i pokazała mi, z którego materiału. Materiał cudowny, u góry biały przechodzący w granat na samym dole, a na tym piękne czerwoniaste kwiaty! I tama klientka uszyła sukienkę w poprzek wzoru. Sprzedawczyni owinęła się tkaniną i pokazał jak to wyszło. Szczerze? To straszliwie mnie skręciło z zazdrości, że ja na taki pomysł nie wpadłam. Chciałabym kiedyś spotkać tę kobietę w mieście, nie przepuściłabym jej tylko od razu powiedziała, co o niej myślę, a myślę, że jest genialna!
Pomysł niestety nie do powtórzenia, bo przecież nie po to szyję, aby chodzić w takich samych sukienkach jak inne kobiety. Już mi trochę nie pasuje, że ktoś z okolicy wybrał akurat tę sukienkę i już ją uszył. Nic to, moja też będzie ładna choć jednolita.

Jadąc do miasta, obiecywałam sobie, że nie kupię nic poza materiałem na tę konkretną sukienkę. Efekt był taki, że materiał, który mi się spodobał (chabrowy) był resztką i nie wiedziałam czy tej resztki starczy, więc na wszelki wypadek wzięłam też inny (ciemny granat prawie grafit). To jeszcze mogę sobie wybaczyć, bo przecież na sukienkę.
Ale potem poszłam do drugiego sklepu i... wpadł mi w oko motyl, a że była to końcówka to zgarnęłam całość (drukowany jersey ok. 34 zł za 1,7 m).
Zaczarowały mnie te motyle, sami zresztą popatrzcie

Oczywiście nie mam pojęcia co z nich uszyję, na razie cieszę się, że go mam i napawam widokiem.

Motyle są duże, większe od mojej dłoni.

Gdy widzę motyle, to zawsze przypomina mi się moja młodsza siostra, która podobno kiedyś w nocy usiadła na łóżku i przez sen zawołała: "Motyle, motyle, motyle!". Po czym położyła się i spała dalej. Aniu, pozdrawiam Cię więc motylaście!

wtorek, 10 lipca 2012

Majowe ufo vel majowa porażka

Jedna bieda to za mało.
Jestem sama na wygnaniu, bez kotów i Ziutka (muszę sama gotować, buuu! Gdzie te Ziutkowe pyszności, ach gdzie?!) i mam wstrętnego półpaśca oraz szlaban na wychodzenie z domu i bycie na słońcu. Jakaś siła wyższa stwierdziła, że za mało mam atrakcji - no to zepsuła mi się zmywarka i z biedną chorą łapą muszę zmywać ręcznie. To jakieś fatum chyba, bo jak miałam szwy na dłoni to też się zmywarka zepsuła i musiałam sobie jedną ręką radzić. Ziutka złotej rączki nie ma i nie ma kto mnie uratować;(
To jeszcze nie koniec awarii - w niedzielę zepsuł się mój aparat fotograficzny i dlatego dziś zaprezentuję takie trochę marne zdjęcia. Nie trzyma się karta pamięci, trzeba ją przytrzymywać ręką i trochę ciężko jest złapać dobre ujęcie.
Jednak ja nie o tym chciałam pisać, nie chciałam marudzić, ale pochwalić się:)
Wzięłam się!
Koniec biadolenia o nieszyciu. Choć mój nowy krawiecki kącik zajął pożyczony telewizor (oby pozbyć się go jak najszybciej!), to przytargałam maszyny do kuchni, rozstawiłam i szyję! Teraz tutaj mam mój mini pieprznik krawiecki wraz z pieprznikiem owocowo-warzywnym, wśród garów i zepsutej zmywarki.
Wróciłam do majowej porażki, czyli czegoś, co stało się ufokiem -UnFinished Object. Wróciłam i skończyłam.
Oto bluzka model 110 z Burdy 9/2010



Nie jest do końca tak jak chciałam, ale:
- pierwszy raz szyłam coś takiego na overlocku
- tkanina była kupiona w innym celu, wykorzystałam resztki
- skończyłam i można nosić.

Poza tym ta tkanina jest miękka i delikatna. Szkoda, że nie starczyło mi na długie rękawy, bo na taki upał bez rękawów raczej się nie nadaje (jeszcze nie próbowałam), ale na jesień byłaby w sam raz. Marzą mi się legginsy z takiego materiału.
Ktoś na jakimś blogu już pisał, że podkroje pach są w Burdzie chyba dla słonia. Raczej przy takiej szerokości bioder i obwodzie talii to nikt nie ma wielkich bicepsów. Bielizna wystaje, czego nie lubię, bo albo jest tak, że wszystko widać, albo ma nie być widać nic, a szczególnie pod pachami ma zasłaniać.
Może zapamiętam, aby z Burdy szyć tylko doły (spódnice i spodnie)?

Uszyłam też drugą bluzkę. Model 126 z Burdy 4/2012. Wykrój robiło się samemu na podstawie danych liczbowych (taki trochę geometryczny) i pod pachami leży dobrze:) Trochę za mały podkrój zrobiłam na karku. Nie przeszkadza to, ale mógłby być większy. Jeszcze wrócę do tego fasonu, bo nosi się super.
Zdjęć niestety nie będzie, bo na sobie samej ciężko sfotografować zepsutym aparatem, a na manekinie nie prezentowało się dobrze.
Za to pokazuję zwiastun z Burdy;)

Na maszynie leży majowa porażka nr 2. Postanowiłam sobie, że do końca tygodnia zrobię z nią porządek.


To jest duża, półlitrowa szklanka... a stwór przerażający!
Marzę o zimie, nie dlatego, że jest upalnie, bo ja kocham upały, ale dlatego, że mam już dość obcych w moim domu! Były już osy, był szerszeń wielgaśny, to w niedzielę wpadł jakiś szarańczak. Strasznie duży i furgotał jak latał. Mam dość łapania tych wstrętnych owadów! Nie życzę sobie takich gości w moim domu! Wynocha!

niedziela, 8 lipca 2012

Zamknięta w Twierdzy

"Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni, gdy nie ma dzieci w domu to jesteśmy..."
Niestety nie mogę być niegrzeczna, choć cała chata dla mnie. Dopadło mnie choróbsko, mam szlaban na wychodzenie z domu, szlaban na kontakty z ludźmi i szlaban na słońce oraz pływanie. Przywiało wiatrówkę, a że chorowałam już na ospę to mam... półpaśca. Na szczęście mało mnie wysypało (jak przy ospie prawie 30 lat temu), ale zawsze to choroba zakaźna, więc siedzę sama i smutna w domu.
Małe i wielce zdradzieckie bąbelki

Remont kuchni, łazienki i wc zakończył się. Z grubsza już sprzątnęłam. Został jeszcze jeden kartonik kuchennych dupereli do rozparcelowania (czy trzy młynki do pieprzy są Ziutkowi aż tak potrzebne, że muszą stać na wierzchu?).

Zbieram się psychicznie do szycia, zbieram się i zbieram i zebrać nie mogę po majowej zielonej porażce...
A w tym czasie moje ukochana koteczka Niteczka jest na wakacjach na wsi (ja też jestem na wsi, ale tamta wieś jest trochę dziksza od mojej). Kąpie się w zlewie i łapie muchy;) I zrzuca kwiatki, jak zawsze. A ja tęsknię za sierściuchem jak głupia;(