wtorek, 25 września 2012

Gdzieś po drodze...

... wypatrzone z okna samochodu.
Cóż dodać więcej... zarybiście:)

Pozdrowienia z Rabki;)

Serdeczne, choć spóźnione pozdrowienia z Rabki!
Biorąc pod uwagę, ile czasu szły kiedyś nasze kartki z Grecji (rok!), to dwa miesiące spóźnienia to niewiele;)
Byłam sobie zatem w Rabce:) Nic ciekawego zobaczyć nie można, bo góry wszytko zasłaniają ;)

Spędziłam tam dwie lipcowe noce.
Pożarłam rybę (bez Ziutka nie smakuje tak dobrze)

Napiłam się wody (fuj!)
Musiałam poprawić smak:)

Pospacerowałam po parku. Najlepszy był park. Nie znam się na architekturze krajobrazu, ale bardzo podoba mi się to założenie parkowe. Te "języki" z roślin wchodzące na trawniki są dla mnie świetne.


Stare budynki urzekały mnie ganeczkami, wypustkami, daszkami i mnóstwem detali, których w moim rejonie się nie uświadczy

I na koniec spełniłam swoje marzenie:) Poskakałam na wielkiej trampolinie! Super!

Ii wio! Przez pół Polski do domu.

niedziela, 23 września 2012

Szokujące zmiany

Ostatnie kilka postów dodałam poprzez mail - fantastyczna funkcja! Komentarze, za które ogromnie dziękuję, czytałam na mailu. To przez to, że nie korzystałam z prywatnego komputera, a jedynie ze służbowego. Tak mam teraz w pracy, że Wielki Brat patrzy, a nie chcę by patrzył ani na mojego bloga, ani na blogi, na które zaglądam. Stąd też moja nieobecność w blogowym świecie. Dziś mam chwilę wolnego (o tym za chwilę) i nadrabiam zaległości. Niektóre posty wręcz zwalają mnie z nóg - tak Aniu, Twój najbardziej - Gosia;(
Wreszcie zalogowałam się do blogera i co widzę? Nowa, paskudna szata graficzna! O jak ja nie cierpię zmiany szaty graficznej, zmiany ustawień, polepszania funkcjonalności i tym podobnym bzdur! I jak mam się po tak długiej nieobecności przyzwyczaić do nowego?

Trochę zaległych wpisów będzie, ale mam nadzieję, że długie, jesienne wieczory przywrócą memu blogowi stabilizację:)
Dziś na dzień dobry "dziewczynki", jak mawia Ziutkowa Mama. Jak widać obie uczestniczą w programie "5 porcji owoców, warzyw lub soku;)

Sz. straciła głowę na punkcie jabłek;)
A po jedzonku wspólny odpoczynek. Czarnule coraz bliżej siebie leżą, ale jeszcze wspólnego spania nie ma.
Na pierwszym planie Sz., na drugim moja ukochana Niteczka.

Gdy po dłuższym czasie intnsywnej pracy trafia mi się wolna niedziela (bo ja nawet i w weekendy pracuje, ale dziś mój kierownik robi, hihi) to nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Spać, szyć, jeść, czy może posortować tkaniny, zdjęcia?
Próbuję uszyć żakiet, coś mi nie idzie z podszewką i tak sobie tkanina leży na środku pokoju, a ja chodzę w kółko i boję się kroić... Kto mnie kopnie na odwagę?

wtorek, 18 września 2012

Na trawkę gna

"W jak wiosna, S jak Stach,
K jak kocham Stacha wiosną
WSK, och WSK
W tej maszynie wszystko gra
to podoba się dziewczynie,
WSK, och WSK

Sześć koni ma, sześć koni ma
na trawkę gna, na trawkę gna
na trawkę co niedziela z nami gna"

Tak wiele lat tamu śpiewała Danuta Rinn i tak my - mam nadzieję - będziemy śpiewać następnej wiosny, bo to nasza jest WSKa, tzn. Ziutkowa jest, ale czyż Ziutek nie jest mój? Jak jak mój to i moja WSKa:)
Tą WSKą Ziutkowi rodzice jeździli na randki, także swoją historię ma:)
Ziutek ją odrestauruje i my też będziemy jeździć.

A kuku!

czwartek, 6 września 2012

Praca wre

W chaosie powstają dodatki do sukienki.
Nitki raczej nie interesują tkaniny, wykroje, koraliki, biżu i inne babskie fanaberie. Leniwie tylko zerka, czy nic ciekawszego się nie wydarzy.
Za to Sz. - jak na prawdziwą księżniczkę z Wilanowa przystało - od samego początku powstawania sukienki wiernie mi asystuje. Przypomniała sobie chyba dawne czasy, bo nawet się rozbrykała podczas krojenia i cieszyła jak małe kocię. Dodatki też ją zainteresowały. Na zdjęciu komisyjna ocena niebieskich piórek.
Nitka wolała od razu piórka zjeść, co z jednym uczyniła i trzeba było usunąć ją z miejsca pracy;)

środa, 5 września 2012

Szyje się...

Skręca mnie od trzymania w tajemnicy mojej weselnej kreacji. Język świerzbi niemiłosiernie, zatem tak na szybko, choć jeszcze nie gotowa mały podgląd tego, co sobie szyję.
Dół i góra pochodzą z różnych modeli z Burdy sprzed kilku lat, ale doskonale się połączyły i pasują prawie do aktualnych trendów. Jakby zamiast marszczenia było plisowanie to byłby mega hicior!
Góra rozmiar 18, dół 36.
Więcej szczegółów i przód po weselu, czyli już za tydzień:)

To kolejny post zamieszczony przez mail.