środa, 27 czerwca 2012


W trakcie remontu... chyba komentarza nie potrzeba... póki co idzie nieźle, choć najgorsze dopiero przed nami i będzie w sierpniu (sypialnia i przestawianie szafy).
W związku z tym, że w kuchni jest remont, a na małym biurku stoi pożyczony telewizor do oglądania Euro nie mam gdzie rozłożyć się z szyciem;(

wtorek, 26 czerwca 2012

Czy leci z nami pilot?;)P

Sobota była super! Wypuściliśmy się z Ziutkiem do stolicy.
Przygotowuję rakiety i będę strzelać, jak mi któryś za blisko podleci!



Zaszaleliśmy też zakupowo i kupiliśmy sobie dwie urocze porcelanowe filiżanki do kawy po grecku. Producentem jest lubiana przez nas Lubiana:) Już mamy jeden komplet z tej fabryki porcelany. Ja chciałam kupić klasyczne, białe z serii Rokoko z Ćmielowa, ale Ziutek wolał nowoczesny design, więc jak zwykle było na jego

czwartek, 21 czerwca 2012

Koty i Euro 2012

Nie da się ukryć, że są Mistrzostwa Europy, nie da się przed nimi uciec nigdzie!
Jak tylko kolega Ziutka dowiedział się, że nie mamy telewizora i nie będziemy oglądać rozgrywek, błyskawicznie przywiózł na swój stary telewizor. Zatem mamy pożyczonego złodzieja. Dziewczynkom telewizor przypadł do gustu. Ba! Im nawet Euro się podoba. Chętnie skoczyłby pograć z chłopakami w piłkę (obie nieźle dryblują, choć starsza już troszkę mniej niż kiedyś).

Pilnujemy bramki

Co tam się dzieje!? To przecież faul!

Podajcie do mnie chłopaki! (Nitka)

Do mnie, piłkę, do mnie! (Sz.)

Jakby ktoś miał problem z rozróżnieniem dziewczynek to moja, czyli Nitka, jest z lewej. Z prawej i na ostatnim zdjęciu jest Sz., czyli pupilka Ziutka.
Jak je rozróżniamy?
Po oczach. Jeśli nie śpią:)
Nitka jest jeszcze trochę mniejsza i smuklejsza. Sz. porusza się bardziej dystyngowanie, łapka przed łapka jak po wybiegu (wiadomo, to księżniczka z Wilanowa). A Nitka leci jak tornado (dziewczyna ze wsi i konwenanse jej nie obowiązują;))

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Lecimy w kulki

Jakiś  czas temu ukręciłam kilka fimo kulek na próbę. Kulki upiekły się ładnie.
Z tych najbrzydszych (moim zdaniem, bo użyłam niechcący transparentnego fioletu i efekt taki sobie) postanowiłam zrobić dla siebie testową wersję bransoletki.


Rozmiar bransoletki można regulować przesuwając supełki, nie wiem, czy widać, o co chodzi.

Okazało się, że dziurki, które zrobiłam przed upieczeniem, są za małe. Z pomocą przyszedł Ziutek z Dremelkiem:) O jak dobrze, że kupiłam mu ten sprzęt na prezent!
W tle pozostałe kulki. Zaprezentuję je, gdy coś z nich już powstanie.

niedziela, 17 czerwca 2012

Asymetria

Zachwycona urlopem, który dostałam w ostatniej chwili i miejscem, do którego trafiliśmy, w przerwach od gapienia się na morze ochoczo brałam się do pracy:)
Nie zapomniałam (jak przedostatnim razem) jak nabiera się oczka a instrukcję miałam sfotografowaną w aparacie (technika cyfrowa jest wspaniała) i tak sobie robiłam, robiłam, aż pod koniec skarpetki zauważyłam, że coś jest nie tak. Hmmm Porównałam z pierwszą i... o zgrozo! Nie zrobiłam cholewki ściegiem dżersejowym! Zrobiłam jedynie ściągacz i od razu przeszłam do robienia piętki.
Stanęłam przed dylematem: pruć czy robić dalej? Pruć żal, bo dużo już zrobiłam. Ziutek stwierdził, że to wcale nie będzie przeszkadzać. I w sumie ma rację. Skoro jest teraz moda na buty w różnych kolorach, to czemu nie można byłoby nosić skarpetek różnej długości?

Wczoraj na odstresowanie (wiadomo po czym) skończyłam skarpetkę. Czubek zwykły: oczka zrzucane są z boku stopy. Wcześniejsze skarpetki miały czubek gwiaździsty, średnio mi się podobał, dlatego spróbowałam innego zakończenia.
Jak wywinę ściągacz to prawie takie same:)
I jeszcze kontrola jakości
Tu muszę wyjaśnić, że na zdjęciu nie jest moja Nitka (w tym czasie spała na kanapie), a Sz. Starsza koteczka ostatnio za mną chodzi, patrzy wyczekująco, nawet ciut pogłaskać się daje. To aż niewiarygodne! Za to mój mały zdrajca daje się Ziutkowi brać na ręce!

wtorek, 12 czerwca 2012

Długi czerwcowy weekend

Fajny był choć miałam chwile grozy:)
Stęskniona Nitka wreszcie szczęśliwa po naszej urlopowej rozłące. Chodzi za mną jak pies, a poza tym chodzi po... karniszach! Tak, tak, chodzi po karniszach, choć u rodziców mieszkanie jest wysokie i karnisze wiszą prawie pod sufitem, ona potrafi tam wskoczyć i sobie spacerować. Alpinistka mała;)

W tej chwili jestem na diecie (kto zainteresowany szczegółami zapraszam na mojego drugiego bloga), ale w czasie weekendu miałam ostatnie podrygi kulinarne. Chodziło za mną ciasto: kruchy spód, wierzch z truskawek i bezy. Zmobilizowałam się, bo były Mamy imieniny, pokombinowałam, ciasto wzięłam z innego przepisu i coś tam wyszło. W sumie nie było najgorsze, ale nie do powtórzenia. Za słodkie i za mało kruche. Spód za bardzo nasiąknął sokiem z truskawek. Ale góra!!! Truskawki z bezą! Marzenie!
Kto chce kawałek?


I chwile grozy... zostałam sama "na gospodarce". Pies przypilnowany, wybiegany, kulawy kot dostał lekarstwo, królica u króla. Spokój... oj nie! Nie, bo jakże mogłoby być inaczej. Wiedziałam, że tak będzie... czułam... i stało się! Wyroiły się pszczoły!
Z telefonicznymi instrukcjami Taty udałam się łapać rój. Miałam szczęście bo szybko zaczął osiadać i to na pustym ulu. Pilnowałam, by wszedł do środka i udało się... prawie udało. Rój wszedł pod daszek, a nie do środka ula;( Tata miał jeszcze robotę przekładaniem. Ale najważniejsze, że rój nie uciekł, teraz - gdy tyle pszczół masowo pada - każdy nowy rój jest cenny.


A w ogrodzie pierwsze owoce, mniam!

piątek, 8 czerwca 2012

Włóczka na wakacjach


Szybka decyzja, szybkie pakowanie i dzierganie na piasku.
W naszym hotelu trenowały małe rosyjskie baletniczki, oj dostawały ostro w kość. Jak miały wolne to ganiały się - jak to dzieci - z tym, że one ganiając się robiły gwiazdy i fikały koziołki.
Na koniec pobytu dały wszystkim gościom hotelowym pokaz.




A po powrocie z urlopu wpadłam w wir pracy, niestety, i dlatego życie blogowe powoli gaśnie:(
Rozgrzebane są dwa ufoki: bluzka i spódnica. Straciłam do nich serce - szczególnie do spódnicy, bo okazało się, że jej nie założę. Jestem na skraju dwóch rozmiarów, a w ostatnich tygodniach przytyłam prawie 4 kg i w obwodzie to jednak jest sporo. Zatem nie chce mi się męczyć nad tą spódnicą. Szykuje mi się remont i zmiana kącika do szycia. Mam nadzieję, że Ziutek znajdzie czas na wszystko co zaplanował.