czwartek, 31 marca 2011

Projekt 12/12 - marzec

W Projekcie 12/12 w marcu miałyśmy zainspirować się wzorem Syko.

Jak już pisałam tu chciałam zrobić swoją aplikację z materiałów, które mam w domu i aplikacja miała być praktyczna.
Wykorzystałam resztki tkanin, z których już coś uszyłam oraz wełnę, którą dostałam. Uczyłam się nafilcowywania wełny na materiał oraz robienia aplikacji. Jedno i drugie mnie nie zachwyciło. Prościej jest uszyć spodnie lub wszyć rękaw niż robić aplikacje.
Powstała taka oto płachta, z której nie wiem, co zrobię. Póki co muszę od tego odpocząć. Może w przyszłości zrobię z tego poduszkę albo torbę?

sobota, 26 marca 2011

Wiewiórczy Azyl

Spontanicznie skorzystałam z propozycji Wiewióry i odwiedziłam ją w Wiewiórczym Azylu.

Miałyśmy spróbować filcowania na mokro i spróbowałyśmy, choć żadna z nas tego wcześniej nie robiła, coś tam nam wyszło. Oczywiście Wiewióra jest niezrównana i wyszły jej cuda, moje dzieła to średnio udana torba (bo są dziury i prześwity, z za małej ilości wełny) oraz kwiat.
Tak wyglądały moje początki
A tak końcowy efekt
A to torba Wiewióry, z innej świetnie filcującej się wełny
Miałam super pomocnika, filcował własnymi zębami oraz futrem:
A tak czule patrzył mi w oczy... cóż Pan Stefan i ja to po prostu miłość ze wzajemnością:)))




A to moje drugie dzieło - filcowy kwiatek
Na filcowaniu się nie skończyło, o nie. Były też smakołyki KOTTBULLAR Z SOSEM MUSZTARDOWYM i ciasto oraz zakupy ceramiczne dla mojej Mamy.
Już jakiś czas temu Mama wybrała sobie u Wiewióry taki oto komplet:
Dziś sfinalizowałyśmy transakcję oraz dokupiłam Mamie broszkę, za dzielność w szpitalu i oto owa broszka:




A ja dostałam od Wiewióry wazon

Trochę zakupów, trochę wymiany (odcięłam Wiewiórce trochę mojej maty, trochę mydła i oddałam fioletowo-różową bransoletkę). I mam wrażenie, że zbyt hojnie zostałam obdarowana...

To był super dzień! Mocne postanowienie: powtarzać naloty na Wiewiórczy Azyl częściej. Teraz już wiem, jak tam dojechać i umiem zrobić to sama (gorzej z zaparkowaniem:).
Wiewióro dziękuję!!!

niedziela, 20 marca 2011

Pierwsze spotkanie

forumowe, na którym byłam to warszawskie spotkanie forum "Szyjemy po godzinach"
Poznałam fajne dziewczyny, które znałam wcześniej jedynie wirtualnie, na żywo są jeszcze fajniejsze:)))
Na spotkanie każda z nas przyniosła coś zrobionego przez siebie i odbyło się małe losowanie.
I oto co trafiłam:

Jak ja marzyłam o takim szalu! Nie dość, że wzór wymarzony, to jeszcze kolor pasuje do mnie idealnie!
A zrobiła go Makneta. Bardzo, bardzo dziękuję!

niedziela, 13 marca 2011

Olfa


Już od dłuższego czasu zbierałam się, aby o tym napisać. I tak jak to ze zbieraniem się bywa, zebrać się nie mogłam i nie pisałam. Teraz zmobilizowała mnie do tego Agata z Biżuterii z filcu. Prowadzi bloga, który mnie zachwycił, zafascynował i zaczarował.
Agata poszukuje maty samoregenerującej i właśnie o tym już od kilku miesięcy chciałam napisać i o tym będzie ten post.
Jeśli ktoś szyje, tnie, tworzy i uważa, że taka mata nie jest potrzebna (kiedyś ja tak uważałam) to mam nadzieję, że po tym co napiszę zmieni zdanie. Od razu dodam, że nie mam prowizji od producenta za wychwalanie jego towaru, ale chcę podzielić się tym, co sprawdziłam i co bardzo ułatwiło mi (s)życie.

Może zacznę od tego, czego nie lubię (a właściwie to nie lubiłam) w trakcie szycia. Ano cięcia. Często materiał się przesuwa, nożyczki rozjeżdżają, raz utnie się o milimetr w tę, a raz w drugą stronę. Niby niewiele, ale później przy zszywaniu poszczególnych części wychodzi szydło z worka: części nie chcą się spasować, są dodatkowe trudności i mniejsza przyjemność z szycia.
Do tego te zaznaczanie odstępu na szwy… odmierzanie, rysowanie kredą, mydłem, czy ołówkiem, br! Często podczas pracy linie się ścierały, a odstępy na szwy raz miały 1,5, a innym razem 1,7 cm, albo 1,2…
Myślałam więc nad rozwiązaniem tych problemów, bo mój zakupiony przeszło 10 lat temu znacznik z Burdy, nie do końca spełniał moje oczekiwania (tylko 3 możliwości regulacji szerokości zapasu na szwy).

Zamarzył mi się nóż krążkowy, co to tnie równo i precyzyjnie. I znalazłam taki na stronie firmy Olfa. Wypatrzyłam też specjalną prowadnicę. Do takiego noża potrzeba jest specjalna samoregenerująca mata. I tak sobie zaglądałam co jakiś czas na tę stronę, zaglądałam i marzyłam. Niby nie takie strasznie drogie (troszkę powyżej 100 zł wyszło), ale jakoś zawsze były pilniejsze i ważniejsze wydatki. Aż w końcu zwierzyłam się Ziutkowi z tego, że coś takiego wypatrzyłam, że podoba mi się, że pożyteczne i fajnie byłoby mieć. Ziutek zajrzał na stronę Olfy (sam się zachwycił) i powiedział, że skoro niebawem są moje imieniny (to było w maju 2010) to będzie prezent i zamawiamy. I od razu zamówił.
Dostałam matę samoregenerującą formatu A3, nóż krążkowy Olfa model RTY-2/G o średnicy 45 mm oraz prowadnicę RTY-GUIDE (5–80 mm).

I to był przełom w moim (s)życiu.
Od maja, czyli odkąd mam nóż, prowadnicę i matę uszyłam 11 rzeczy!
Prowadnica pozwala uzyskać dowolną szerokość zapasów na szwy. Przydałaby mi się jednak większa mata, bo gdy kroję duże części garderoby to muszę ją co chwila przesuwać, ale to i tak nic w porównaniu z poprzednim sposobem krojenia.

Zalety podczas krojenia:
– nie zajmuje już tyle czasu, co wcześniej
– wszystkie brzegi są równe
– dzięki prowadnicy jest stała szerokość zapasów na szwy
– nie muszę zaznaczać dokładnych linii szycia na materiale, bo wszędzie mam takie same zapasy na szwy
Zalety podczas szycia
– wszystkie zszywane kawałki ładnie się schodzą i łączą
– dzięki stałej szerokości zapasów na maszynie ustawiam wodzik na ich szerokość i szyję równo

Wszystko razem daje sprawia, że się kroi i szyje szybciej, łatwiej jest robić jakieś poprawki, gdy materiał jest równo skrojony. Dzięki temu szybciej można cieszyć się z uszytej rzeczy, szycie jest przyjemniejsze i mam więcej czasu na obmyślanie kolejnych projektówJ

Do tego noża można kupić jeszcze specjalny cyrkiel, co może być bardzo przydatne dla osób szyjących aplikacje.

Mam nadzieję, że moje doświadczenia przydadzą się osobom planującym zakup takiej maty lub noża.

wtorek, 8 marca 2011

Dlaczego nie należy podczytywać ludziom przez ramię?

Bo to nieelegancko, a poza tym można coś przeczytać i potem nie móc przestać... się śmiać. Tak mi się zdarzyło dzisiaj.
Siedziałyśmy z mamą w poczekalni w szpitalu, obok siedział mężczyzna i przeglądał jakąś gazetę. I ja tak bardzo brzydko (wiem, że to brzydko, wstyd mi zawsze, gdy tak robię) podczytywałam mu przez ramię tytuły artykułów, podtytuły, leady, zdjęcia oglądałam. I w pewnym momencie zobaczyłam rysunek (trochę nie pamiętam nazw własnych, ale dla sensu to nie ma znaczenia).

Na rysunku chiński bar i dwa ludziki: klient i sprzedawca z dymkami na główkami:
Klient: A co pani poleca? Sajgonki czy kaczkę po seczuańsku?
Sprzedawczyni: A... jeden pies...

I w tym momencie jak nie ryknę śmiechem, a przecież powinnam udawać, że nic nie widziałam i nic a nic nie podczytuję przez ramię. Próbowałam się powstrzymać, a nic z tego, jeszcze bardziej chciało mi się śmiać. Zaczęłam płakać, krztusić się ze śmiechu, a końcu wypadłam na schody i tam dokończyłam rechot. Ale się ludzie na mnie dziwie patrzyli, pewnie myśleli, że ja z innego oddziału się wyrwałam…hihi
Nie ładnie jest podczytywać, pamiętajcie nie róbcie tego nigdy!

Pozdrawiam wszystkie Panie w dniu naszego święta
jm
ps. aby nie było paniki z tym szpitalem dodam, że wszystko ok.

poniedziałek, 7 marca 2011

Hawk! Baleron!

Hawk! - powiedziała moja kocica tylną łapą. Tak sobie siedziała i siedziała z uniesioną tylną kończyną, że nawet zdążyłam zrobić jej fotkę. A co się naśmieliśmy z niej to nasze.
 Baleron
To ja w mojej nowej spódnicy:) Tak się w niej właśnie czuję, jak baleron obwiązany sznurkiem. Mieszczę się w nią, ale jest bardzo opięta, za bardzo.
Model 105 A Burda 11/2006





A poza tym to bardzo fajny kobiecy fason. Na zdjęciach pewnie tego nie widać jak ciekawy ma krój. Dlatego zamieszczam rysunek poglądowy. Pięknie układają się te skośne szwy łączące klin przodu z tyłem. Zaokrąglony tył ładnie podkreśla cztery literki:), a całość wspaniale podkreśla kobiece kształty i wysmukla. Mama też ma chętkę na ten model. I pewnie do niego wrócę nie raz:) Teraz muszę ręcznie dokończyć podszywanie i rozporek z tyłu.
Napiszę to jeszcze raz: Burda 11/2006 jest moim ulubionym numerem! Jest w niej jeszcze wiele ciekawych modeli poza tą spódniczką i spodniami a'la Marlena i trafią, mam nadzieję niebawem, na moją maszynę:)))

niedziela, 6 marca 2011

I kto by pomyślał?

Że rozmiar rozmiarowi nie jest równy? Moja Mama pomyślała, ja nie. Szkoda, że porozmawiałam z nią po fakcie.
Szyję spódnicę z tego samego numeru Burdy, co spodnie "Marleny", z tego samego materiału i w takim samym rozmiarze. I co się okazało? Spodnie leżą super, a spódnica... jest za mała, szczególnie w biodrach! I jak to wytłumaczyć? Mama tłumaczy tym, że spodnie wcześniej niż spódnicę się rozszerzają w tej części ciała z racji tego, że są spodniami. Może tak jest? Nie wiem, za to wiem, że mam twardy orzech do zgryzienia.
Czy kombinować i poszerzać, czy uszyć jak powinno być i poczekać aż schudnę? Bo że wiosną zgubię kilka kilogramów, to wiem, bo tak mam.
Ziutek mówi: sprzedaj. Tylko jak tu znaleźć chętną osobę na taką małą spódnicę, to rozmiar 36?

I jak to u mnie bywa, takie wyboje na szyciowej drodze bardzo mnie spowalniają i z ambitnych weekendowych planów wyszły... nici:)))
Ale i tak to był miły weekend, bo udało mi się ucieszyć trzy osoby dzięki mojej blogowej zabawie:)

sobota, 5 marca 2011

Orkiestra!... tusz!

I stało się! Na moim blogu, po pół roku blogowania padł setny komentarz. Osobą, która go napisała jest agawu.

Jak obiecałam ogłaszając zabawę, nagrodę dostanie także osoba najaktywniejsza. I tu od samego początku domyślałam się, kto tą osobą będzie:))) Bezkonkurencyjnie przoduje Wiewióra. Od momentu ogłoszenia odliczania napisała 11 komentarzy!

Obiecałam też, że spośród pozostałych komentujących wylosuję jedną osobę, do której trafi niespodzianka:)
A oto relacja z przebiegu losowania, w którym wzięło udział 13 pań (Meez, Anges, Barbaratoja, Kica, Mięta, Hrabina, Estera, Ula, Biżuteria z filcu, Asi, AniaFin, Lunami, Marysia).
Przygotowane losy

Maszyna losująca (łapka Ziutka)


I zwyciężczyni!
Gratuluję!

 Zwyciężczynie proszę o adresy na mail: jmchrzan@wp.pl
A wszystkim biorącym udział w zabawie i komentującym bardzo dziękuję i zapraszam na 200! Oby szybciej niż a pół roku:)

Projekt 12/12 - marzec

W Projekcie 12/12 w marcu, który kojarzy się z wiosną, kwiatami i Dniem Kobiet robimy coś, do czego inspiracją ma być wzór Syko, za której twórczością przepada Marysia - inicjatorka projektu.
Pierwszy raz będę robić aplikację, ale przecież o to chodzi w tym wyzwaniu, aby uczyć się nowych rzeczy i poznawać nowe techniki.
Mam kilka, swoich prywatnych założeń do marcowego projektu:
1. recykling - czyli swą pracę zamierzam wykonać z tego, co mam już w domu i nic specjalnie do niej kupować
2. praktycznie - nie lubię makatek, bo to dodatkowe miejsce zalegania kurzu, a jak się jest alergikiem to lepiej nie mieć takich rzeczy, ba! Nie mam nawet zasłon w oknach, ani dywanów. Jedynie delikatną firankę w sypialni i wydziergane przez Babcię dwa małe chodniczki przy łóżku - można je prać w pralce. Zatem chciałabym, aby wzór Syko powstał na czymś praktycznym, tylko jeszcze nie wiem na czym? Torebka na zakupy? Poszewka na poduszkę? Podkładka na stół? Nic mi na razie nie przychodzi do głowy.
Może macie jakieś pomysły?

Jako że jest weekend zamierzam relaksować się twórczo, czyli skończyć skrojoną dwa tygodnie temu (!) spódnicę, zrobić marcowy projekt i zacząć nowe spodnie. Przydałoby się do tego jeszcze coś poczytać, pouczyć się (o tam, mam sporo zaległości w tej materii), nadrobić zaległe maile, że o sprzątaniu chałupki nie wspomnę. Pozostaje mi tylko prosić: 3majcie za mnie kciuki!

środa, 2 marca 2011

Odliczam do 100...


Jak już pisałam kilka postów wcześniej odliczam do 100, czyli do setnego komentarza.
Bardzo się cieszę, gdy mnie odwiedzacie i zostawiacie po sobie ślad, dlatego chciałabym nagrodzić osobę, której trafi się wpisać setny komentarz, a także osobę, która będzie najaktywniejsza w komentowaniu.
A wśród pozostałych osób wylosuję jedną, która dostanie niespodziankę.
A oto, co przygotowałam dla setki i najaktywniejszej:

Setka będzie mogła wybrać między zielonym, a niebieskim.
Do steki już niedaleko, zatem zapraszam. Już nie mogę doczekać się finiszu:)
Jutro wyjeżdżam na dwa dni i może gdy wrócę będzie już wiadomo?

Bezglutenowo

Znalazłam zastępnik chleba, który można zrobić szybko i łatwo, do tego można go mrozić!
Jak już pewnie zorientowałyście się z poprzedniego wpisu jestem na diecie (a raczej powinnam, a nie zawsze tego przestrzegam). To że mam nie jeść nic ze zbóż, to jeszcze nic, teraz dostępnych jest wiele gotowych produktów bezglutenowych, nawet chlebów. Ale na czarnej liście mam nie tylko gluten, ale nabiał, jajka, ryż i grzyby, w tym także drożdże. I właśnie drożdże stanowią duży kłopot, bo wszystkie bezglutenowe wypieki je zawierają.
Pozostaje zrobienie chleba na zakwasie bezglutenowym, co nie jest takie proste. Próbowałam już raz – nie wyszło, wyszło za to Wiewiórce, która specjalnie dla mnie odważyła się podjąć próbę zrobienia takiego chleba. Nie zdążyłam tego u siebie obfocić, bo chleb zniknął błyskawicznie.
No ale Wiewiórka nie mieszka w ogrodzie za płotem, a jeść się chce.
Rozwiązanie znalazłam w tej oto książce


Tytuł mało zachęcający, z wieloma teoriami i zaleceniami przedstawionymi w niej nie do końca się zgadzam, jednak najważniejsze są dla mnie przepisy tam zamieszczone. Lekkie i pożywne bez zbóż (bo to sprzyja takim infekcjom) i bez grzybów (drożdży, pieczarek, boczniaków). A do tego uwzględniają nietolerancję pokarmowe i piszą, czym zastąpić jajka lub mleko.
Placek bez drożdży
250 g drobno zmielonej mąki pełnoziarnistej z gryki, kwinoa lub amarantu (należy zemleć tuż przed przyrządzaniem, bo wtedy wypieki są najsmaczniejsze!)
250 ml gazowanej wody mineralnej lub mleka acydofilnego (ewentualnie pół wody i pół mleka
Sól morska, kminek mielony lub anyżek

W tym przepisie należy brać zawsze taką samą ilość mąki i płynu. Placki pozostają długo świeże, można je mrozić. Można posypać je pestkami słonecznika.

Mąkę mieszamy z wodą na gładkie ciasto i przyprawiamy. Zwilżoną łyżką przekładamy na natłuszczoną blachę lub papier do pieczenia i formujemy placki. Nakłuwamy je widelcem i pieczemy 15 minut w 220 st. Następnie szeroką łopatką przekładamy na drugą stronę i pieczemy jeszcze 5-10 min. Studzimy na kratce, potem przykrywamy ściereczką i odstawiamy by przeschły.

Moje są z mąki gryczanej (gryka niepalona) i wody. Smakują mi i bardzo się cieszę, że odkryłam ten przepis!

wtorek, 1 marca 2011

Weekend rodzinny

Wreszcie udało mi się dojechać do rodziców Mamy i spędziłam miły rodzinny weekend, który polegał na gadaniu, byczeniu się i objadaniu smakołykami.
Wyobraźcie sobie, że Dziadek upiekł mi ciasto bezglutenowe i zamiast kurzych jaj użył przepiórczych. Zrobił też sałatkę jarzynową z przepiórczymi jajami i z olejem (dla reszty była tradycyjna sałatka z majonezem), upiekł schab, bo nie wiadomo, czy w kupnych wędlinach, nie ma tego, czego mi nie wolno jeść, zrobił klopsiki bez składników zakazanych, ugotował makaron bezglutenowy.
Były też schabowe panierowane w jajkach przepiórczych i w sezamie (bo bułki przecież nie mogę). Szaleństwo, prawda? On jest zwyczajnie boski!

Zabrałam ze sobą moje pożegnalne kreatywne zabawki i miałam zabawę: gadałam z dziadkami i dzióbałam sobie różne rzeczy. Efekt? Filcowe bransoletka, korale i kolczyki oraz złamana igła i spuchnięte palce:)
To już gotowe kolczyki dla dziewczyny mojego brata.
Mam nadzieję, że jej się spodobają, kolory wybierała sama. A resztę filcaków pokażę jak przymocuję im zapięcia, bo tego ze sobą nie zabrałam i bransoletka oraz korale czekają na wykończenie.