piątek, 24 czerwca 2011

Przesyłka:)

Ślepy los w tym miesiącu uśmiecha się do mnie pełną gębą:))) Z Zacisza wyśnionego przywędrowała do mnie przesyłka tak śliczna, że aż żal było otwierać. No spójrzcie tylko same:
Jednak otworzyłam, w środku czekała na mnie wylosowana książka - thriller Jonathana Nasawa "Dziewczyny, których pożądał".

Lektura w sam raz na lato, szczególnie takie jak mam za oknem, gdy pogoda przybliża się do klimatu lektury
Ciemne chmury zawisły nad moim osiedlem jakby miały zaraz runąć w dół... brr!

czwartek, 23 czerwca 2011

Moja wyprawa do Łodzi

W minioną sobotę wsiadłam w autko i pojechałam sobie do Łodzi. To około 150 km ode mnie w jedną stronę, ale dałam sobie radę. Dumna jestem z siebie niesłychanie, bo tak na poważnie to dopiero od niedawna jeżdżę i dałam sobie radę sama w długiej trasie i w zupełnie obcym mieście!
W Łodzi byłam drugi raz w życiu (pierwszym razem przejeżdżałam przez miasto) i może to śmieszne, ale bardzo mi się podoba. Zachwyciłam się odmienną architekturą, klimatem, przestrzenią. Wiem, że widziałam tylko niewielki fragment tego miasta, ale to co widziałam zachęca mnie do kolejnego przyjazdu i do wycieczek po mieście.
A co robiłam w Łodzi? Ano odwiedziłam Strima Atelier. Trochę sobie poszyłam na overlocku, na randerce obrzuciłam sukienkę i ozdobnym wzorem w tulipanki obszyłam blezer. Bardzo miły pan wyjaśniał mi wszystko i cierpliwie tłumaczył. Teraz już trochę więcej wiem o overlockach, i o tym, że randerka to zupełnie coś innego niż overlock. Ale nadal nie wiem jak jest różnica między overem a coverem... Cóż dowiedzieć się muszę skoro planuję zakup. A że zakup poważny to cierpliwie przygotowuję się do niego.
Nie wiem, czy mogę pokazać fotki ze środka atelier, więc pokażę tylko maszynę, która mnie zaskoczyła
To maszyna do filcowania

A po szyciu spotkałam się z koleżanką z forum szyjemy po godzinach - Halą. To pełna energii miłośniczka haftów i patchworku. Niestety nie ma jeszcze bloga, więc nie podam linka do jej fantastycznych prac. Fajnie nam się rozmawiało, pokazywałyśmy sobie fotki naszych dzieł, odwiedziłyśmy pasmanterię i umówiłyśmy się na następny raz:) Jeszcze trochę z nią porozmawiam, a nawrócę się na patchwork;)))

środa, 22 czerwca 2011

Zaległości

Zrobiły mi się zaległości w publikowaniu postów, więc pozwólcie, że wrócę do poprzedniego tygodnia, w którym sporo się działo.

Kolejne spotkanie twórcze z Wiewiórą, jak zawsze super! A pojechałam tylko odebrać wełny i sznurki, które Wiewióra mi kupiła. A skończyło się na filcowaniu na mokro. I tak naprawdę dopiero teraz mnie wzięło na filcowanie, gdy dotknęłam wełny z merynosa... wcześniej używałam tylko wełny polskiej, dość twardej i szorstkiej. A merynos! Mówię Wam, rozkosz dla dłoni...
Spotkanie okazało się niezwykle obfite w gotowe filcaki, przynajmniej dla mnie.
Powstało etui na moją nowa komórkę (ale już je zastąpiłam etui od Gugi, bo jej jest ładniejsze i wygodniejsze od tego, które sobie zrobiłam) i pierwsza kulka zrobiona na mokro.

 Powstał rajski kwiat, a może dwa kwiaty? Jeszcze ich nie połączyłam i zastanawiam się jak je wykończyć. Tak się zaczyna
 
A tak po ufilcowaniu
 
A Wiewióra kręciła placki:)))
 
Tak kręciła, że ukręciła jej się piwonia i róża
 
Tak było w piątek, a w sobotę... w sobotę wsiadałam w autko i śmignęłam do Łodzi, ale o tym w następnym poście:) o ile mi bloger da dojść do głosu:)