piątek, 30 marca 2012

Dwie jaskółki przyleciały;)

A co tam, pochwalę się i już! Przyleciały do mnie w tym miesiącu dwie jaskółki. Z tej okazji zaprosiłam płeć brzydką, by móc wśród nich błyszczeć:) Bez wątpienia byłam najpiękniejsza wśród 6 facetów:)
Ziutek spisał się na tuziny złotych medali, bo krótko pisząc nasi kumple zostali ugotowani:) I teraz nikt już nie chce nas zaprosić. Twierdzą, że tak wysoko podnieśliśmy poprzeczkę, że kulinarnie ciężko będzie nam dorównać:) Też miałam udział w gotowaniu, ale większość robił Ziutek, w końcu to on jest szefem kuchni, ja tylko kuchcikiem.
Menu było ustalane długo i nie obyło się bez małej sprzeczki:)
Przystawki:
- kuleczki 4 sery (ja)
- łosoś z masą twarogowo-chrzanową (ryba i aranżacja Ziutek, masa ja)
- czipsy tortille i 3 dipy: paprykowy, czosnkowy, twarogowy (wspólnie)

Dania główne:
- tajska zupa z bananami (Ziutek)
- klopsiki drobiowe w sosie brzoskwiniowym z ryżem, gotowanym z kurkumą, bo kurkuma ma działanie przeciwnowotworowe (mięsko i ryż Ziutek, sos ja)
- sałata mix z uszlachetnionym winegretem, sałata taka co to koniec z miksowaniem, myciem i rwaniem;) (ja)

Przekąski:
- fondue z piersi kurczaka (Ziutek)
- sałatka jajeczno-szynkowa (wspólnie)

Deser:
-mafinki "Wiewiórka" (Ziutek)
-pieczone gruszki (odmiana 'Konferencja') z żurawiną, camembertem i lodami śmietankowymi (Ziutek)
-tort orzechowy (ja)

Pożegnałam się z dietą na tydzień. W końcu to moje urodziny były:)

A mi nic nie dali;(

poniedziałek, 26 marca 2012

Burda 4/2012

Moja zaprenumerowana Burda przychodzi regularnie. Szyłam po jednej rzeczy z numerów zeszłorocznych z listopada i grudnia. Z tegorocznych jeszcze nic nie porwało mnie aż tak, by stwierdzić muszę koniecznie to uszyć. No fajne, fajne, niezłe, ale nie zachwyciło mnie. Jeden z ostatnich numerów to mnie wręcz załamał doborem fasonów i już odgrażałam się, że ten rok to moja ostatnia prenumerata. Ale numer kwietniowy mnie nie rozczarował, ba! On mnie nawet zachwycił i ma szansę stać się kolejnym moim ulubionym numerem, jak - również kwietniowy - numer 4/2010.
Do uszycia na cito chciałabym to:

Ponieważ potrzebna mi sukienka z długim rękawem.
Poza tym podoba mi się jeszcze jedna sukienka, ale nie wiem, czy ją uszyję, na razie jest zaznaczona.

Następnie spódnica

Kilka bluzek

Kamizelki

Spodnie
Pasek

i bikini! 

Pora uszyć własne:)
Podobają mi się stylizacje z sesji Ciao, Bella podobnie jak w Burdzie sprzed dwóch lat Hola Señorita
Południowe klimaty się kłaniają, czyżbym aż tak tęskniła za słońcem po zimie?

niedziela, 25 marca 2012

Sezon szyciowy rozpoczęty, czyli Hola Señorita

Nareszcie udało mi się uszyć pierwszą w tym roku rzecz. Tempo mam żółwie, zwykle szyję sobie coś jednego na miesiąc, a tu już marzec się kończył, a ja nic :( Jedynie żakiet rozgrzebany leży i czeka na zmiłowanie. I musi poczekać bo nie mam do niego serca i odwagi.
Zmobilizował mnie konkurs na wiosenną spódnicę na forum Szyjemy po godzinach. Zawzięłam się i uszyłam spódnicę. Miałam na nią chrapkę już dłuższy czas, ale nie miałam materiału. Ten, z którego chciałam uszyć (zostało mi sporo po szyciu spodni) okazał się za małym kawałkiem na tak fikuśny fason. W końcu kupiłam materiał specjalnie na tę spódnicę.
Szyło się super miło i szybko. W jednym miejscu opisu nie wiedziałam jak zrobić, ale zdałam się na intuicję i wyszło:)
Spódnice zgłosiłam w konkursie. Konkurencja, jak zawsze, była duża, do tego zgłosiło się wiele osób, aż 31!
I wyobraźcie sobie, że mimo takiej dużej konkurencji znalazło się 11 osób, które wśród tych śliczności wybrały moją spódnicę! A głosować można tylko raz. I tym sposobem znalazłam się w pierwszej 10! Bardzo się cieszę:)

A oto i bohaterka dzisiejszego posta:


Wykrój pochodzi z mojego ulubionego numeru Burdy 4/2010. Model 125
Z tego numeru szyłam już bluzkę, sukienkę, spódnicę, blezer. Czekają (jest już materiał i forma odrysowana) spodnie na lato.
Kilka dni temu przyszła tegoroczna kwietniowa Burda. I jak poprzednie numer mnie nie zachwycały, tak te ma szansę być moim kolejnym ulubionym numerem:)))
Ale o tym napiszę innym razem:)

niedziela, 18 marca 2012

Mam 5 lat:)

Tak, tak choć nadal jestem mały jak okruszek mam już pięć lat!
Powstałem z czerwonej nitki w styczniu 2007 roku jako pożegnalny prezent. W środku mam granatowy polar, dzięki temu jestem mięciutki. Mam też prawdziwe serduszko z perłowego koralika. Jest schowane głęboko w polarowym wnętrzu ale mocno bije i kocha.
Na specjalne okazje ubieram krawat, ale na co dzień wolę bardziej niezobowiązujący strój.
W styczniu powstałem i niebawem wyemigrowałem nad Sekwanę. Oj! Ależ tam mam życie!
A 8 marca przyjechałem na wycieczkę do Polski i spotkałam się z moją mamą.
Możecie sobie wyobrazić jak się cieszyła, widząc mnie w dobrej formie!:)

wtorek, 13 marca 2012

Nie szyję i nic poza pracą nie robię, a wolny czas mam jedynie w PKSie i wtedy sobie czytam. Dobre i to, bo jak jeżdżę autem to czytać się nie da:)))
W tym miesiącu wreszcie skończyłam czytać książkę Dana Browna "Illuminati" ("Anioły i demony").

Piszę wreszcie, bo długo mi to zajęło. Pewnie wiele osób czytało, miało w rękach, albo choć widziało, jak opasłe tomiska produkuje Brown. I niby nic takie 600-700 stron, pyknęłabym szybko, ale Browna czytam po niemiecku ("kod" też po niemiecku przeczytałam) i to czytanie to już nie jest takie pyknięcie jak po polsku, to trwa i trwa...
Ale już skończyłam i mogłam sięgnąć po następną książkę:)
Dla odmóżdżenia i relaksu coś przyjemnego, babskiego i sielskiego.
Katarzyna Michalak "Rok w Poziomce"
I co tu napisać by nie marudzić za bardzo? Książka bardzo miła, ciepła i serdeczna (aż do przesady czasem). Jeśli ktoś spragniony takiego ciepła to koniecznie powinien przeczytać. Ogrzałam trochę swoje serce, ale też się poirytowałam.
Kilka razy w książce główna bohaterka na pojawienie się nowych osób w powieści i jej książkowym życiu reagowała: "już czuła, że się polubią". No ile razy można w jednej książce? To takie abstrakcyjne i nierealne. Jak często zdarza się w życiu, że spotykamy kogoś i czujemy od razu, że to fantastyczna osoba? Miałam tak raz, a odwrotnie... oj wiele razy:))) I te kilka osób przeczyta tego posta, bo mimo negatywnych pierwszych wrażeń okazało się, że kolejne wrażenia są dużo lepsze. I może dlatego tak mnie denerwowało w książce kilkukrotne wyznanie sympatii od pierwszego wejrzenia, bo dla mnie takie nieprawdziwe to jest.
No ale to tylko książka, nie życie. A poza tym moje subiektywne odczucia.
Co jeszcze? Historią z ojcem to już autorka przesadziła... ale nic więcej nie napiszę, poczytajcie sami. Mimo wszystko warto, bo książka dobrze nastraja, nie rozdrapuje ran i wywołuje uśmiech na twarzy, a tego nigdy nie jest za dużo.

piątek, 2 marca 2012

W ostatniej chwili

Zdążyłam z lutowym wyzwaniem w projekcie 12/12
Luty znów był pod znakiem serca. Rok temu była to rękawica kuchenna, a w tym roku serduszko szydełkowe.
Wzór zaczerpnięty z jakiegoś pisma z robótkami na Boże Narodzenie. Było kilka serc do zawieszania na choince. Już dawno miałam na nie chęć, ale nie były pierwszej potrzeby.
Serduszko jest wielkością zbliżone do komórki. Całość na zdjęciu wygląda jakbym chciała powiedzieć:
I love my mobile phone!
Przy okazji mojego dziergania to i Ziutek próbował swych sił z szydełkiem. Jak na pierwszy raz szło mu dobrze:) ale nie ma co pokazać, bo zniszczył.