piątek, 26 czerwca 2015

Lato (WB5)

Lato to dla mnie zieleń i błękit. Przestrzeń i wolność.
Z tą wolnością to już trochę gorzej odkąd człowiek pracuje, ale w sercu żywe są wspomnienia szkolnych wakacji i beztroski.
Fotka powstała na krajowej siódemce w drodze do Olsztyna na progu lata 2014. Miałam super humor, to był czas radości i nadziei na lepsze jutro. Zdjęcie oddaje te uczucia i przypomina miłe chwile.

Czego nikt nie powie Ci o blogowaniu (WB4)

Zamieszczam spóźnione czwarte zadanie z wyzwania blogowego Uli.
Czego nikt nie powie Ci o blogowaniu.
Blogować zaczęłam w czerwcu 2010 roku zainspirowana blogami moich przyjaciółek mieszkających daleko ode mnie. Blog miał być dla mnie prezentacją tego, co u mnie dla bliskich, którzy są daleko. Miał być też pamiętnikiem mojej kreatywności, bo wtedy sporo szyłam. Przez te 5 lat powstał mój drugi blog poświęcony mojej diecie i naszej kuchni, bo nie chciałam mieć wszystkiego w jednym worku. W tym roku doszedł kolejny temat - nasza działka - i też dostał swego bloga.
Gdy zaczynałam miałam internetowy pamiętnik i byłam szczęśliwa, ale pojawiły się konkursy na bloga roku, profity z prowadzenia blogów, a ostatnio szał na blogi profesjonalne. Nikt nie powiedział, że może pojawić się apetyt na te specjały i że może być przykro jak się tego tortu nie liźnie.
Cóż, takie życie, nie wszyscy robią i mają wszystko, trzeba cieszyć się z tego, co się ma. A co mam? A mam satysfakcję, że wytrwałam w blogowaniu już 5 lat, mam blisko pół tysiąca wpisów o ważnych dla mnie sprawach w tym czasie, mam blogowych znajomych.
Nikt nie uprzedził mnie też, że będę mieć tyle frajdy przy czytaniu starych notek. Ostatnio czytałam mężowi wpisy sprzed trzech lat i kwiczeliśmy ze śmiechu, odżyły wspomnienia.
Moje blogi są moim światem, pamięcią zewnętrzną i radością (bo nie spinam się, że nie mam super notki dla moich czytelników). Jeśli ktoś znajdzie tu coś dla siebie będę się cieszyć dodatkowo.

środa, 24 czerwca 2015

Ulubiony kolor (WB3)

Trzeci dzień wyzwania u Uli, w którym zadaniem jest pokazanie ulubionego koloru.
Lubię wszystkie kolory i dlatego prezentuję tęczową flagę.
Wisi ona na tablicy korkowej za moim biurkiem. Kolega był służbowo w Estonii a tam trafił na paradę LGBT i przywiózł flagę ma pamiątkę.

wtorek, 23 czerwca 2015

Mój praktyczny sposób na… (WB2)



Dziś drugi dzień wyzwania blogowego u Uli. Długo myślałam, czy ja mam jakiś praktyczny sposób na coś? Raczej nie... aż w końcu przyszło mi do głowy, że może sposób przygotowywania lsity zakupów przed świątecznym pieczeniem?
Zatem prezentuję mój praktyczny sposób na zakupy składników do ciasta przed świętami.
Kilka lat temu przejęłam przygotowanie świątecznych wypieków dla naszych rodzin. Piekłam dla rodziców i dla teściowej. W repertuarze były stałe numery jak sernik wiedeński, który bez względu na rodzaj świąt na stole rodzinnym pojawić się musi i jakieś drożdżowe - na Boże Narodzenie strucle makowe, a na Wielkanoc tradycyjne baby.
Poza tym zawsze jakieś jeszcze ciasto robiłam na spróbowanie. Jak ogarnąć zakupy aby nie pominąć żadnego składnika?
Robię tabelę, w  której po  lewej wpisuję rodzaj ciasta, a u góry składniki. Pod spodem tabeli sumuję każdy składnik i przeliczam ile opakowań powinnam kupić.
Wygląda to mniej więcej tak:

Mąka
Masło
margaryna
Cukier
Mleko
Żółtko/
białko/
jajo
Śmietana
Drożdże
Inne
Sernik wiedeński
-
250 g
300 g
Puder
-
8
100 ml
-
1 kg twarogu
50 g kaszy manny
Baby wielkanocne
500 g
100 g
-
250 ml
2 ż/3 j
-
40 g
-
Piegusek
150 g
200 g
200 g puder
-
7-8 b
-
-
150 g maku
Mazurek migdałowy
250 g
100 g
6 Łyżek
100 g pudru
200 ml (3/4 szklanki)
1 ż
2 łyżki kwaśnej
-
Proszek do pieczenia
Dżem pomarańczowy
150 g migdałów
4 łyżki kaszy manny
Suma
Do 1 kg
750 g
650 g
0,5 l
8 całych jaj, 3 żółtka, 7-8 białek*
1 małe opakowanie
1 paczka

* wielkość pieguska na białkach dopasowuję to tego, ile zostanie mi białek po upieczeniu bab i innych ciast, aby nić nie zostawało.

Gdyby ktoś miał jakieś pytania do tego sposobu to zapraszam chętnie wyjaśnię niejasności. 

poniedziałek, 22 czerwca 2015

10 najpiękniejszych chwil w moim życiu (WB1)



Ula z bloga Sen Mai po raz ostatni zorganizowała wyzwanie 5 dni do lepszego bloga. Kilka razy już brałam udział w jej wyzwaniach (tutaj i tutaj  pierwsze dni wyzwań).
Postanowiłam na koniec znów dołączyć do zabawy.
Dziś 10 najpiękniejszych chwil w życiu.
Cóż, w sumie mam udane życie i bardzo ciężko mi wybrać te 10 najpiękniejszych chwil, ale spróbuję.
1. Gdy Tata przywiózł mi na zielonym rowerze brązowego szczeniaczka.
2. Narodziny mojego brata – bardzo chciałam mieć brata.
3. Zdanie matury i moment, w którym zobaczyłam, że zdałam najlepiej w klasie i jestem zwolniona egzaminów ustnych.
4. Jazda z Witkiem na motocyklu – Witek to kolega kolegi rodziców, zawitał do nas parę razy przenocować i przewiózł mnie po okolicy. Za pierwszym razem Yamahą Drag Star a za drugim już Harleyem. Super! I ten mój warkocz powiewający na wietrze…
5. Moje urodziny w Niemczech, gdy rodzina, u której mieszkałam zabrała mnie na kręgle i zrobiła mi niespodziankę zapraszając moją przyjaciółkę Swetę. Byłam w szoku jak ją zobaczyłam – skąd oni ją znali? Nie mogłam dojść do siebie i ciągle pytałam: Was machst du hier? Was macht sie hier?
6. Wyjazd do Paryża z moim mężem (jeszcze wtedy nie byliśmy małżeństwem).
7. Pustynia Błędowska jesienią – wracając z podróży służbowej zajechaliśmy tam z moim przełożonym dosłownie na chwilę zrobić fotki.

8. Spacer nad oceanem gdzieś we Francji (fotki tutaj).
9. Pobudka pod wieżą Eiffla – inna podróż służbowa, zasnęłam podczas jazdy, obudzono mnie  o  północy, myślałam, że jesteśmy już pod hotelem, a to było pod wieżą – poszliśmy na spacer po Paryżu.
10. Relaks w Druskiennikach i jakże ulotne i nietrwałe wrażenie, że jest wspaniale...

Prawdziwa, elegancka restauracja

Z okazji 10. rocznicy ślubu, moich były imienin i nadchodzących imienin męża poszliśmy do Opasłego Tomu, eleganckiej restauracji, należącej do Kręglickich, rodzeństwa restauratorów. Zostaliśmy dopieszczeni smakami i profesjonalną obsługą. Właśnie tak powinno być w każdej restauracji, np. to że kelnerzy informują dokładnie co jest w menu, wiedzą co polecić, poinformują co właśnie dostajesz na talerzu i jeśli niechcący spadnie ci widelec, od razu przyjdą z czystym. Obrus jest świeży dla każdego klienta, a serwetki do wycierania ust z tkaniny, a nie z papieru. Nie wspominając, że kwiaty są żywe a nie sztuczne. Mieliśmy zamówiony stolik (bo czasem ciężko tam wejść bez rezerwacji) i menu degustacyjne z sześciu dań. Na początek była sałatka z grillowanych szparagów w sosnowym sosie z listkami świeżych ziół i wędzoną ritą (kozi ser). Potem zupa krem z kalarepki z pesto z liści rzodkiewki i rukwi wodnej. Później halibut w sosie marchewkowo-maślanym z kiszoną młodą kapustą i czerwoną soczewicą, po tym dostaliśmy sorbet cytrynowo-miętowy na oczyszczenie kubków smakowych po rybie, bo później miał być drób, czyli pierś perliczki w cydrze z pęczakiem, botwinką i słonecznikiem. Po daniach głównych były desery: polskie sery zagrodowe (mleczna droga, kozia rura i ser kozi z popiołem) i na koniec degustacja czterech mini deserów (Crème brûlée, tiramisu - były boskie!). Jedynie lemoniada mi nie przypadła do gustu, chyba za bardzo jestem przywiązana do smaku lemoniady, którą robię i znam od dzieciństwa. Chętnie odwiedzimy pozostałe restauracje rodziny Kręglickich - tyle jeszcze smaków do odkrycia!

niedziela, 21 czerwca 2015

Leżę sobie

Pierwsza wolna od nie pamiętam kiedy niedziela. Nic nie muszę za to mogę być na działce i leżeć w hamaku.
Jest dobrze.

sobota, 20 czerwca 2015

Egzamin, nagrody i pocieszajki

Zdałam, uff! Cieszę się, że to już za mną.
Kolejny egzamin dyplomowy uczciłam w ulubionej lodziarni. I kolejny raz mnie obsługa zaskoczyła. Po obronie magisterki dostałam puchar lodów gratis, bo ktoś uczył się ozdabiania deserów lodowych. Tym razem dostałam dodatkową porcję rurek waflowych, bo pochwaliłam, że smaczne i że to smak mojego dzieciństwa.
Poza tym są tam pyszne lody i warto wybrać się tam nawet bez okazji:)
A potem był Empik i kolejne nagrody i pocieszajki.
"Spektrum" - gdy zobaczyłam nazwisko autora od razu wiedziałam, że muszę mieć tę książkę. Dr Ornish jest dla mnie wielkim autorytetem. Wielu ludziom, którym tradycyjną medycyna powiedziała koniec, uratował życie. Później zajrzałam do środka i zobaczyłam, że redakcję merytoryczną zrobiła dr Biernat-Kałuża - moja lekarka, której wiele w życiu zawdzięczam.
Jestem bardzo ciekawa, co dokładnie znajdę w tej książce.
"Czerwony czołgista" to wybór męża.
A książka "Bóg zawsze znajdzie ci pracę" R. Brett została wypatrzona przez męża już przy kasie. Przeceniona i jak jej nie kupić skoro i tak chciałam mieć jej kolejny tytuł?
A potem był spacer po mieście i rocznicowo-imieninowe wyjście do restauracji. Ale to już inna historia...

piątek, 19 czerwca 2015

Przed egzaminem mały cykor

Jutro o 10:30 mam egzamin, a nastrój jest mało sprzyjający nauce. Nie udało mi się przygotować tak, jak planowałam i będzie musiało mi wystarczyć to, co zrobiłam.
Są przedmioty i pytania, z którymi wiem, że dam sobie świetnie radę. Jednak są też takie tematy, które niezbyt mi podchodzą.
Mam nadzieję, że trafię w swoje pytania i bez obciachu zdam ten egzamin.
Trzymajcie za mnie kciuki, proszę!
A kto zgadnie, co zamierzam robić gdy już będzie to za mną? Trzy ważne dla mnie sprawy :)))

Update: zdałam, uff!

piątek, 12 czerwca 2015

12.06.2015 i 12.06.2005

Dziesięć lat temu 12 czerwca w przepięknym zabytkowym kościele wzięliśmy ślub.
Dziś w tym samym kościele pożegnaliśmy Mamę mojego męża. Choroba przyszła zbyt szybko. Mama dzielnie walczyła, była wzorem cierpliwości i swoim przykładem uczyła nas zgadzania się z bożą wolą. Przyjęła Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela i w pokoju odeszła do niego.
Mój mąż przeniósł się do niej i spędził z nią ostatnie pięć miesięcy jej życia. Był czas aby się pożegnać, uporządkować różne sprawy, porozmawiać, przeprosić i przygotować do ostatniej drogi.
Dopóki stan Mamy pozwalał, była w domu, dopiero kilka dni przed śmiercią trafiła  na oddział paliatywny. Mój mąż towarzyszył jej w ostatniej godzinie. A dziś w naszą rocznicę odbył się pogrzeb. Trochę żartujemy, że nam Mama rocznicę urządziła i zaprosiła masę rodziny.
Będzie nam Jej bardzo brakować.

czwartek, 11 czerwca 2015

Zaopatrzenie na lato

Biblioteka Instytutu Goethego w Warszawie jest czynna tylko do soboty. Potem do października będzie w remoncie, a teraz można wypożyczać dowolną liczbę książek. Termin ich zdania jest dopiero jesienią.
Gdy dostałam mail z biblioteki wybrałam się po zapas na lato. Same niemieckojęzyczne kryminały. Po jednym na miesiąc. Mam nadzieję, że wyrobię się z czytaniem do jesieni, bo po niemiecku nie czytam tak szybko jak po polsku (taka ilość polskich wystarczyłaby max na dwa tygodnie).

wtorek, 9 czerwca 2015

Wśród pól

W raju oprócz czereśni był też pies. I spacer wśród rozgrzanych czerwcowym słońcem pól. I kanapki ze świeżym miodem... Te kolory, zapachy, smaki... niestety trzeba było wracać i znów wąchać miejski smrodek.

czwartek, 4 czerwca 2015

Jestem w raju!

Czereśnia u rodziców wreszcie ma owoce, wczesne, małe, jeszcze mało słodkie ale smaczne i bez nasionnicy. Raj!