poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Porobiło się...


Zerknijcie na fotki, ale nie dajcie się zwieść!
Tak to jest kociaczek, nie, to nie jest Sz. za młodu.
To jest kociczka znaleziona przez wnuczki sąsiadki. Ktoś wyrzucił to kocie maleństwo (prawie nie ma wąsów i brwi). Dziewczynki przygarnęły, ale u sąsiadki są już koty (3 dorosłe i 2 kociaki). Z oporami, ale stado przyjęło nowego kota. Kocio spragniony pieszczot i głaskania, daje się brać na ręce, mruczy, łasi się...
Gdy byliśmy u sąsiadki na ognisku, koty, jak to koty łaziły między nogami licząc, że coś im skapnie, i w pewnym momencie te małe czarne diablątko wspięło się po nogawkach Ziutka, wlazło mu na kolana, umościło się i zasnęło. Ziutek się zakochał, że taka podobna do naszej Sz. Palnął jak głupi, że moglibyśmy wziąć tego kociaka, a dla sąsiadów to jest jasne, że go bierzemy!
I co ja miałam zrobić?
Chciałam drugiego kota, ale takiego, co mnie też polubi, a tu już widać, że kot jego wybrał!
Dwa czarne?
Jak przygotować Sz.? Jak to przeprowadzić, by było jak najmniej bólu?
W sobotę przyjechał pan weterynarz zaszczepił starą kocicę rodziców (bo w sąsiedztwie koty chorują na koci katar - bardzo niebezpieczną chorobę), przyniosłam też maleństwo od sąsiadów i zostało przez doktora obejrzane, odrobaczone i zaszczepione.Kicia dziwnie się poruszała, upadała na bok jak chodziła i jak siadała. Pilnowałam ją całą sobotę, co jakiś czas wstawiałam do kuwety, ale się nie załatwiła. Dziś już wiemy, że zwyczajnie nie miała czym się załatwić. A upadała, bo była wygłodzona. W niedzielę wieczorem już odzyskiwała wigor, załatwiła się pięknie do kuwety i zaczęła się bawić.

Bardzo lgnie do ludzi, chce być cały czas na rękach, a jak się jej nie weźmie to żałośnie miauczy. Nie pozostało mi nic innego jak kangurowanie kociaczka. Ze starego ręcznika zrobiłam nosidło i całą sobotę kotka w nim przesiedziała. Mruczała, spała, mruczała, spała. I nie przeszkadzało jej to, że siedzę przy maszynie i łomoczę starym Singerem. Z kangurzej torby widać tylko kocie łapki:)

Kotka musiała być zbyt wcześnie zabrana od matki, bo widać, że wciąż jej szuka. Każdy nieowłosiony fragment skóry liże i ssie, przebierając łapkami.
A poza tym podbiła moje serce... Mam nadzieję, że jednak będzie moja. Ja wybrałam Sz. i okazało się, że to kot Ziutka, a on wybrał tego kotka i mam nadzieję że ten będzie mój.
Nie napisałam jak dałam jej na imię:)
Nitka:)
Zatem popatrzcie proszę jeszcze trochę na moja Niteczkę!






6 komentarzy:

  1. Nitka jest przecudna, przesłodka i fantastyczna, chętna do pozowania, mała modelka z niej:)))Kangurza torba okazała się kapitalnym pomysłem, nigdy bym nie wpadła na taki pomysł...
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny kociak, na pewno odwdzięczy się za okazane serce. Nigdy nie zrozumiem jak można wyrzucić zwierzę. Nitka na pewno się polubi z Sz. i już wkrótce przekonasz się co to znaczy mieć dwa uparciuchy w domu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kociak jest cudowny:):):) już ci go troszkę zazdroszczę:D

    OdpowiedzUsuń
  4. jaka słodka kruszyna :D

    już pewnie jest Twoja, bo kto inny ją na piersi nosi? ;)

    2 czarne koty = 2 razy więcej szczęscia :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana! kocia przecudna!!! rozbraja doszczętnie! ja myślę, że będzie Twoja, już jest Twoja :) buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czarna nitka podbiła i nasze serce:P Muaż własnie zerka przez ramię i bardzo nam się kotek podoba:) Znajomi ostatnio też przygarnęli kociaczka (już trzeci w rodzinie). Koleżanka po fizyce, więc kotek dostał na imię... Proton;) Jak widać system nadawania imion macie obie podobny:)

    OdpowiedzUsuń