sobota, 27 sierpnia 2011

Długi weekend - wspomnienia

W niedzielę w długi weekend zrobiliśmy sobie z Ziutkiem wyjazdową randkę i wreszcie po wielu latach planowania i powtarzania „musimy kiedyś wreszcie pojechać” wreszcie udało nam się wybrać do Stańczyk. Udało, ale sklerozy dwie zapomniały aparatu;( Naszą wycieczkę mogliśmy utrwalić jedynie komórką, zatem fotki nie będą super jakości, ale da się coś zobaczyć, bo moja służbowa komcia ma 8,1 megapiksela.










Stańczyki (niem. Staatshausen) to nieduża wioska nad rzeką Błędzianką, leżąca na północny zachód od Suwałk. Swą sławę zawdzięcza niezwykle malowniczym mostom kolejowym, z których skakano na bungie.
Mosty kolejowe w Stańczykach powstały w latach 1912–1926. Północny zbudowano w 1912–1914, a południowy w 1923–1926. Obie konstrukcje mają około 200 m długości i 40 m wysokości (różne informacje znalazłam, że ponad 200 m, albo 180 m długości, a wysokość 36,5 m). Składają się z pięciu przęseł o promieniu łuków 35 m.
Według informacji znajdującej się u wejścia na mosty, są to najwyższe mosty w Polsce. Przebiegała nimi linia kolejowa Gołdap-Żytkiejmy.

Gdzieś pod drodze wypatrzyliśmy w ostatniej chwili niesamowite ruiny jakiegoś całkiem sporego obiektu. Czy to był kościół, ale wyjątkowo duży jak na kościół? A może cały klasztor tam był? Albo ratusz? Nie widzieliśmy tablicy miejscowości po drodze, dziwne… przez to nie dowiemy się niczego o tym miejscu.

W drodze powrotnej zajechaliśmy do znanego już nam Starego Młyna na cóż innego jeśli nie rybkę? Mój smażony sandacz z frytkami oraz duży jak lubię bukiet surówek były smaczne. I taki zestaw mogę jeść codziennie:))


Chociaż tu pisałam, że nie specjalnie chciałabym wrócić do tego zajazdu, to dałam się namówić Ziutkowi. I w sumie nie żałowałam. Było ciepło, zjedliśmy na zewnątrz pod parasolem ciesząc oczy widokiem zachodzącego słońca.

1 komentarz: