niedziela, 28 sierpnia 2011

AirShow 2011

Wczoraj Ziutek zafundował mi pobudkę o 5:30, a to dlatego, że wybierał się na męską wyprawę do Radomia na Międzynarodowe Pokazy Lotnicze. Jako dobra żona pomogłam choć w pakowaniu kanapek, które Ziutek zrobił dzień wcześniej dla siebie i kolegów.
I pojechał... a ja snułam się z kąta w kąt przez cały dzień i doglądałam zamkniętych w oddzielnych pokojach kotów (o kotach będzie specjalny post).
Późnym wieczorem Ziutek wrócił szczęśliwy, zmęczony, opalony i śmierdzący... paliwem lotniczym!!!
Słowo daję, całe ubranie i wszystko, co miał ze sobą (nawet mój nowy plecak;((() jest przesiąknięte paliwem. Jeszcze dziś je czuję.

Były też wspaniale wykonane modle samolotów




W tym roku obyło się bez ofiar, na szczęście!

1 komentarz:

  1. zapach paliwa o poranku... znam z autopsji gdyż z bratem mieszkałam w jednym pokoju a motocyklem jeździł... brrr... i silniki czasem jakieś się walały na jego biurku...

    OdpowiedzUsuń