piątek, 24 kwietnia 2015

Berlin 2015

Tak się jakoś składa, że raz do roku jestem w Berlinie. I tak od 10 lat. Gdy tam jestem staram się zawitać do restauracji Maharaja na Gotzstrasse. To tutaj poznałam smak kuchni indyjskiej i do dziś jestem jej fanem. A ta restauracja jest chyba najpyszniejsza ze wszystkich "hindusów" (tak nazywamy restauracje indyjskie) jakie przez te 10 lat odwiedziłam.
Jednego roku, gdy byłam w tej restauracji, kupiłam nawet danie na wynos i wiozłam je mężowi do Polski. Nie muszę dodawać, jak bardzo się ucieszył.
Tym razem zamówiłam dwa dania pakorę i sojabaelschen (kulki sojowe) w sosie curry. Pakora wyśmienita, drugie danie też, choć same kulki mnie nie zachwyciły. Nie były złe, ale to nie mój gust. Za to indyjski ser, który też był w tym sosie, był wyśmienity.


A tu zdjęcia z poprzedniego roku - zabrałam tam mojego kolegę, któremu też smakowało.

W tym roku zatrzymałam się w hotelu Instrcity przy dworcu wschodnim. Całkiem przyjemny hotel, pokoje czyste dobrze wyposażone, śniadanie bogate - nawet osoby na diecie bezglutenowej znalazłyby coś dla siebie. Zaletą tego hotelu jest bilet komunikacji publicznej w cenie noclegu. Można jeździć po Berlinie i jeździć, a nawet na trasie do Poczdamu bilet jest ważny i można pojechać na spacer do parku Sanssouci.
Jednego tylko nie zrozumiałam - po co w łazience hotelowej minutnik? Może ktoś wie?

1 komentarz:

  1. do odliczania jak długo trzymasz maseczkę na twarzy :)? nie wiem. nie bywam w hotelach prawie wcale, więc nie mam pojęcia. nawet w domu nie używam tego cuda.

    OdpowiedzUsuń