Po serii jesiennych sterylizacji kotów, które przybłąkały się do biura, została nam kotka matka do złapania. W październiku dwa razy była w klatce-łapce, zjadła przynętę i... wyszła. W czwartek wróciliśmy do łapania z nową klatką, którą pani Kociara wypożyczyła z gminy.
Pani Kociara to osoba, która poświęca swój czas, energię i pieniądze na zapobieganie biedzie kotów miejskich i ratowanie tych, które w biedę popadły. Dzięki niej wstąpiła w nas nową nadzieja, że mamę da się złapać.
Dziś Pani Kociara przyniosła wątróbkę i polędwicę wołową, bo na rybę kotka nie reagowała. I udało się! Kicia jest już w klinice.
Do kliniki trafiła też Dzikuska, która przybłakała się do moich rodziców. Pogryzła kartonowy kontener i prawie uciekła po drodze.
I tym sposobem uratowałyśmy 200 kotów, bo sterylizując jednego ratuje się sto przed biedą.
Ten blog założyłam, aby nie uciekło zupełnie to, co się dzieje wokół mnie i to, co robię. Ma być też podglądem mojego życia dla bliskich, którzy są daleko. Chcę zamieszczać to wszystko, co robię w wolnym czasie, dużo tego nie będzie, bo wolnego czasu mam mało. Dlatego też chcę zapisywać sobie te cenne chwile. Zapraszam
wtorek, 21 kwietnia 2015
Łowy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
gratuluję!
OdpowiedzUsuńgratulacje! niezły wyczyn!
OdpowiedzUsuń