Że rozmiar rozmiarowi nie jest równy? Moja Mama pomyślała, ja nie. Szkoda, że porozmawiałam z nią po fakcie.
Szyję spódnicę z tego samego numeru Burdy, co spodnie "Marleny", z tego samego materiału i w takim samym rozmiarze. I co się okazało? Spodnie leżą super, a spódnica... jest za mała, szczególnie w biodrach! I jak to wytłumaczyć? Mama tłumaczy tym, że spodnie wcześniej niż spódnicę się rozszerzają w tej części ciała z racji tego, że są spodniami. Może tak jest? Nie wiem, za to wiem, że mam twardy orzech do zgryzienia.
Czy kombinować i poszerzać, czy uszyć jak powinno być i poczekać aż schudnę? Bo że wiosną zgubię kilka kilogramów, to wiem, bo tak mam.
Ziutek mówi: sprzedaj. Tylko jak tu znaleźć chętną osobę na taką małą spódnicę, to rozmiar 36?
I jak to u mnie bywa, takie wyboje na szyciowej drodze bardzo mnie spowalniają i z ambitnych weekendowych planów wyszły... nici:)))
Ale i tak to był miły weekend, bo udało mi się ucieszyć trzy osoby dzięki mojej blogowej zabawie:)
O rany.... rozmiar 36... zazdroszczę Ci go. Ja zawsze miałam 38, a teraz 38/40 z przewagą do 40, niestety. I jakoś nie mam takiego zaparcia, żeby się "dietować".
OdpowiedzUsuńSprzedaj spódnicę, na pewno znajdziesz chętnych.
Anka
Ja mam 36 :) Moja Droga daj znać jaka to spódniczka tzn materiał itp a nóż łyżeczka się skusze :)
OdpowiedzUsuńGapa jestem, przecież jest taka jak Marleny :) ciekawi mnie długość i to jak się układa...
OdpowiedzUsuńRozmiar 36 gratuluje:)
OdpowiedzUsuńwww.kobiecepasje.pl
Współczuję, strasznie głupia sytuacja:/ A nie możesz już nic wygospodarować ze szwów? Czasem te 2cm potrafią zrobić wieeelką różnicę:)
OdpowiedzUsuń