poniedziałek, 7 lutego 2011

Koszmar minionego lata...

Czyli skończyłam krótkie spodenki.
Pozbyłam się kolejnego UFO-ka. Zostały mi jeszcze dwa:) Jeden z roku 1999 i drugi z początku lat 90.
Ten, który odfrunął dzisiaj to nie był taki stary, zaczęłam w 2010 i miał być na urlop, ale opis w Burdzie był tak zakręcony, że poległam (pisałam o tym tu). Na urlopie chodziłam w spódnicy, a spodenki wylądowały na dnie szafy. Zawzięłam się jednak, bo założyłam sobie, że nie rozpocznę nic nowego dopóki ich nie skończę.
Oto one: spodenki Burda 7/2009 model 113 B

Szyło się niezbyt miło. Pierwszy raz miałam dość szytej przez siebie rzeczy. Nie dość, że opis trudny do zrozumienia, to jeszcze okazało się, że paski są za krótkie (wymiary były jak w opisie). Materiału zostało jak na lekarstwo i właśnie te lekarstwo uratowało szycie. Wykroiłam paski jeszcze raz. Kilka razy coś mi się źle wszyło, pasek z lewej wszyłam  o centymetr wyżej niż z prawej... i jeszcze kilka takich drobiazgów przez które co chwila musiałam pruć. Do tego tradycyjnie uszyta przeze mnie rzecz jest na mnie... za duża. Babcia pewnie siedzi na chmurce i powtarza: "Poprawisz się to będzie jak znalazł":)))
Co się jednak dziwić, że mi nie wszytko wychodzi - krawcowa ze mnie żadna.
Na dowód, że nie jest za dobrze pokazuję spodenki także z boku.
Proszę popatrzeć jak pięknie odstają w pasie. Tak uszyłam, że wyglądam w nich jakbym talii nie miała, a przecież mam. Trudno "poprawię się"

A nad pracą czuwały złote oczy.
Następne w kolejce są spodnie a'la Marlena i mam nadzieję, że to już będzie czysta przyjemność z szycia (jak na przykład przy niebieskiej princesce). Po nich sukienka! Aby tylko czasu mi starczyło:)

1 komentarz:

  1. Moja Droga pomijając rozmiar spodenki są świetne!!! bardzo mi się podoba krój i materiał. Pozdrowionka przesyłam z domowego szpitala, Małżon tez zaniemógł :(

    OdpowiedzUsuń