poniedziałek, 3 grudnia 2012

Przyleciał szalik z daleka, a skarpetki poszły w świat

W ostatnich tygodniach zadziały się dwie dziane sprawy:)
Z Hrabiną prosto z Zielonej Wyspy przyleciał do mnie szalik. Miękki, ciepły z owczej wełny, w sam raz na tę biel, która dziś pojawiła się za oknem. Dziękuję za szalik i za te kilkadziesiąt minut!
Hrabina ogrzała mi szyję, a ja ogrzałam Wiewiórcze stópki. Kiedyś obiecane skarpetki ujrzały wreszcie światło dzienne. Są już u właścicielki, więc mogę pokazać kolejną parę skarpet, jaką zrobiłam. Mam nadzieję, że będą dobrze się nosić.

2 komentarze:

  1. Kochana, ciesze się ogromnie, że udało sie choć chwilę spędzić z tobą; wśród bałaganu pakowanych walizek, wśród szumu przewijających się ludzi, ale jednak.

    A szalik niech dobrze się nosi:)


    pozdrawiam i do następnego...


    Anka

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie się noszą, ba! nawet w nich śpię :)

    OdpowiedzUsuń