poniedziałek, 12 września 2011

Kulinarne bezglutenowe odkrycie lata


Moim kulinarnym odkryciem lata 2011 był bar Groole na Nowym Świecie w Warszawie, w którym serwowane są pieczone ziemniaczki podawane z różnymi nadzieniami oraz sosami.
Wielki Grool zerka czule z góry

Pewnie zapytacie, a cóż w tym takiego?
Ano podejście właścicielki do klienta, jej radość, cierpliwość i duże zrozumienie, czego nie spotkałam w innym miejscach.
Czym podbiła moje serce? Tym, że nie była zdziwiona, gdy zapytałam o dokładny skład sosów. Kilka sosów ma oznaczenie z przekreślonym kłoskiem, co oznacza, że są bezglutenowe. Tam gdzie był choć cień wątpliwości (np. „produkt może zawierać śladowe ilości glutenu”), że półprodukt może zawierać gluten, przekreślony kłosek już się nie pojawiał.
Bardzo to doceniam, ponieważ takie podejście do konsumenta z alergią, czy nietolerancją pokarmową jest rzadkością.

Nawet sobie nie wyobrażacie min sprzedawców, kelnerów, czy samych kucharzy, gdy pytam o szczegóły potrawy. Mają wypisane na twarzach „o! nawiedzona baba, czego się czepia?” A nie zdają sobie sprawy, że brak dokładnych informacji może wyrządzić krzywdę. Niektórzy to nawet kłamią. Tego nie jestem w stanie stwierdzić, bo nie mam błyskawicznych objawów, ale jedna znajoma ma uczulenie na pszenicę i często zdarzało się jej w restauracjach mimo solennych zapewnień, że mąka pszenna nie została użyta, że jeszcze przed opuszczeniem lokalu wygląda jak nakrapiana.
A właścicielka Grooli ma świadomość i stara się swą ofertę dopasować do każdego klienta. W tej chwili jest podział na bezglutenowe i zwykłe, ale myśli o rozszerzeniu oferty na np. bez nabiału.
Poza tym jest naprawdę smacznie i miło. Polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz