poniedziałek, 18 lipca 2011

„Projekt szczęście” – skończyłam, podziękowania i refleksje

W minionym tygodniu skończyłam czytać tę książkę. Wiem, że to już czwarty wpis, który jest o tej książce, ale zrobiła na mnie ogromne wrażenie i jest tego warta. Czyta się lekko, przyjemnie. Przyjazny styl porusza miłe struny ducha, wzrusza, daje radość i energię do wielu działań, a tym samym do poszukiwania własnego szczęścia.
Jeszcze zanim skończyłam czytać postanowiłam zacząć swój własny projekt szczęście. Pod koniec książki okazało się, że autorka zachęca właśnie do czegoś takiego, podsuwa dodatkowe pomysły, wskazówki. Zaprasza na swą stronę internetową (http://happinessprojecttoolbox.com/), gdzie można prowadzić swój projekt (publiczny lub nie) i zapisywać swoje postanowienia oraz efekty. Można zgłosić się do niej po zestaw startowy, gdy chce się założyć grupę dla osób rozpoczynających projekt lub sprawdzić, czy gdzieś w okolicy taka grupa istnieje (ale to pewnie tylko w USA).
A teraz kilka słów o polskiej wersji, jako że dotarłam do ostatniej strony, której zwykle nikt nie czyta, a podaje istotne informacje.
Książkę wydało Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Papier, którym zachwycałam się już od samego początku to Ecco-Book Cream 70 g/m2 wol. 2,0.

Gdy czytam książki, gazety to lubię łapać błędy (tak się czasem bawimy z bratem, najbardziej lubimy błędy rzeczowe). Nie trafia się często, abym nic nie wypatrzyła. To normalne, że błędy się zdarzają, nawet najlepszym, jednak zbyt duże ich nagromadzenie zakłóca odbiór lektury. I tu chylę czoło przed zespołem, który pracował nad polską edycją. Nic nie znalazłam, wszystkie zdania były logiczne i spójne, nie trafiłam na literówkę (ukłony dla pań korektorek). Do tego książka graficznie i edytorsko dobrze zrobiona. Odstępy miedzy wierszami miłe, niemęcząca oczu czcionka. Spójność i jednolitość każdego rozdziału. Myślicie, że to takie proste? Kto choć raz miał do czynienia z redakcją, korektą lub składem graficznym – to wie, że nie.
Zwykle to sztab ludzi pracuje nad tym, wkłada w to dużo pracy, a jakoś tak dziwnie ich się pomija, albo umieszcza na końcu książki. Dlatego pozwolę sobie przywołać ich nazwiska.
Redaktor prowadzący: Katarzyna Piętka
Opieka merytoryczna: Magdalena Korobkiewicz
Redakcja: Katarzyna Nowak
Korekta: Magdalena Szroeder, Malwina Łozińska, Krystyna Wysocka
Opracowanie DTP, redakcja techniczna: Joanna Piotrowska

Dziękuję za doskonałą pracę nad książką i przyjemność, jaką miałam podczas czytania polskiej edycji

Dziękuję też tłumaczce (tłumacz jest podawany na początku) Monice Walendowskiej oraz samej autorce Gretchen Rubin.

I jeszcze kilka refleksji…
W komentarzach do poprzedniego postu o tej książce dwie osoby napisały (dziękuję, że zechciałyście podzielić się swymi przemyśleniami), że szczęścia nie można się nauczyć. Samego szczęścia nie, ale można zadbać aby nasz odbiór otaczającego świata był pozytywny. Można mieć super pracę, która pozwala związać koniec z końcem bez trudu, można mieć dom, zdrowe dzieci i nie cieszyć się niczym. Rubin pokazuje na własnym przykładzie jak można inaczej spojrzeć na świat. Można nie mieć zdrowia, pieniędzy na wiele potrzebnych do życia rzeczy, pracy, czy rodziny, można mieć masę różnych kłopotów, ale można nauczyć się innego myślenia i karmić swój umysł właśnie dobrymi myślami.
Kiedyś, gdy padałam zmęczona do łóżka myślałam tylko o tym, ile mam do zrobienia i czego nie udało mi się jeszcze zrobić, a co jest konieczne. Czy po takich myślach śpi się przyjemniej? Nie, a jeśli dłuższy czas tak się myśli, to tylko można się sfrustrować i dojść do wniosku, że jest się nieudacznikiem. Takie myśli raczej nie sprawią, że poczujemy się szczęśliwi. Ale jak spróbujemy skupić uwagę na tych choćby niewielkich sukcesach i sytuacjach, z których jesteśmy zadowoleni, to da nam to więcej siły do dalszego działania i sprawi, że radośniej spojrzymy na świat. A tu już ciut, ciut do szczęścia:)
A czym można się tak ucieszyć? A na przykład tym, że radio w aucie wreszcie działa i w drodze można posłuchać miłej muzyki:), albo tym, że leczo wyszło smakowite, albo telefonem od miłej osoby, serdecznymi ludźmi spotkanymi w kolejce po chleb. Wszystkim, poszukajcie same i powiedzcie sobie przed snem, choćby 5 takich rzeczy każdego dnia.

2 komentarze:

  1. Już znalazłam, nawet więcej niż 5 szczęść dnia dzisiejszego;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal uparcie twierdzę, że to tylko stwarzanie warunków dla szczęścia. i nie to, że jest to jakieś dziwne, wręcz przeciwnie, to bardzo dobre! Wspaniale jest znaleźć powód/powody do radości. Właśnie, nazwałabym to radością, bo niewielu to potrafi:cieszyć się z pierdół.
    A wiesz dlaczego tak się przyczepiłam tego wszystkiego? Od momentu zobaczenia i przeczytania o tabelkach, zestawieniach, odznaczaniu plusami. To mi zakłóciło całość, bo(w mojej opinii) szczęście to coś, czego nie da sie ująć w ramy, jest bezpostaciowe, a to wszystko co proponuje autorka, to praca nad sobą, systematyczna i dająca efekty, na pewno. I te efekty na pewno wpływają na nasze samopoczucie, jesli akurat tego potrzebujemy.
    ja na przykład do szczęścia potrzebuję chwil dla siebie. Nie przeszkadza mi trochę bałaganu, staram się porządkować systematycznie(ale z tym ciężko jest, bo to nie mój priorytet) dlatego wprowadzenie 10min dla domu, przed pójściem spać(pisałaś o tym wcześniej) starałam się robić, owszem; u mnie efekt był odwrotny, zaczęło mnie to wku... dlaczego? bo każdego wieczoru myślałam o tym, że jeszcze MUSZE! to zrobić. a ja ni lubię byc zamknięta w ramkach "musze to zrobić".
    Pisze to, ponieważ nie chciałabym abyś źle odebrała moją wypowiedź. Sama książka podoba mi się po Twoich wypowiedziach. Jeśli Tobie pomaga to wspaniale, ogromnie się z tego cieszę!, bo każdy powinien znaleźć swój własny sposób na szczęście. Natomiast ja nie jestem osobą, która wprowadziłaby to w swoje życie, bo żyję inaczej:))

    Odniosę się jeszcze do jednego z komentarzy pod poprzednim postem: nie widzę, żeby było tu za dużo o Ziutku, a nawet jeśli, to co? Kiedyś ktoś mi napisał, dlaczego ja nadużywam słowa "mąż" zamiast pisać o nim po imieniu. A dlaczego nie, skoro jest właśnie moim mężem?
    Ziutek jest ważną dla Ciebie osobą, częścią Twojego życia, to zrozumiałe, ze mogłabyś pisać o nim nawet cały czas i nam, czytelnikom, nic do tego.

    Uściski


    Anka

    OdpowiedzUsuń