piątek, 1 maja 2015

Powrót „mamy” i apel Kalinki


W środę odebraliśmy z kliniki „naszą” kotkę, którą zwiemy „mamą”. „Mama” to dzika kotka miejska, pojawiła się pod biurem rok temu wraz z piątką maluchów. Dwa najodważniejsze gdzieś przepadły, zostały trzy – czarno-białe kocurek i koteczka oraz czarna koteczka. Młodzież udało się jesienią wyłapać i wysterylizować, kocur znalazł dobry dom, dziewczyny żyją w osiedlowych ogródkach, a od 8 do 15 mają szychtę u nas w biurze (mają swoje miski, kuwetę i legowisko). „Mama” była przebiegła na tyle, że dwa razy wyjadła jedzenie z klatki łapki i nie dała się złapać.
Pisałam już (tutaj), że po zmianie klatki i zanęty z pomocą Pani Kociary łapanka się udała. W środę „mama” wróciła z kliniki i została wypuszczona w miejscu bytowania. I wcale nie obraziła się na nas, bo przyszła szybko na taras, ba! Nawet weszła do biura. Wygląda na to, że przekonała się, że człowiek nie jest taki zły (wcześniej była bardzo nieufna). Głaskać się nie daje, jest ostrożna ale zarazem odważniejsza w kontaktach z nami.

"Mama" odważnie zagląda do nas

Razem z „mamą” w klinice była kotka Kalinka, przepiękna i dobrze wychowana koteczka, która albo się zgubiła albo została wyrzucona. Zupełnie nie radzi sobie w przestrzeni miejskiej i w relacjach z dzikimi kotami. Ze stresu zaczęła się wylizywać – ma łysy brzuszek, ale po tygodniu w klinice sierść zaczęła odrastać. Widać, że pobyt u weterynarza służy jej lepiej niż wolność w mieście.
Kalinka nie może zostać w lecznicy i pilnie szuka domu. Jeśli szukasz kota – to Kalinka już czeka na Ciebie – jest łagodna, przyjacielska, wysterylizowana, odrobaczona, zdrowa - przebadana na wszystko (nawet w kierunku nużycy) i ładnie korzysta z kuwety. Jeśli ktoś znajomy szuka – powiedz mu o Kalince.

Tu jeszcze można zaleźć info o Kalince i telefony do jej tymczasowych opiekunów: FB i blog Kocie adopcje

Ma cudowne futerko i wspaniale daje się głaskać (nie uciekała przed moją obcą ręką)

 Zdjęcia Kalinki autorstwa pani Grażyny.

1 komentarz: