piątek, 11 listopada 2011

11.11.11

Dziś wyjątkowa data i przy okazji nasze narodowe święto. Leżę sobie w łóżku (choruję), słucham w radiu transmisji z uroczystości na pl. Piłsudskiego w Warszawie i z lapem na kolanach buszuję po blogach.
Jutro zapraszam na drugą część spaceru "Nad pięknym modrym Dunajem", a dziś chcę zaprezentować co powstawało w drodze do Austrii i w fioletowym pokoju, który pokazywałam wczoraj.
Skarpetki są już skończone, pasują idealnie, są niesamowicie wygodne. Trochę z czubków nie jestem zadowolona, w następnej parze spróbuję innego zakończenia. Za to pięta udała się świetnie, a w pierwszej własnoręcznie wydzierganej parze miałam z nią kłopot. Myślę, że wreszcie znajdę swój idealny skarpetkowy wzór i zrobię sobie zestaw skarpet na każdą porę roku:)
A tu muszę pokazać małego śpioszka. Jak śpi to jest taka słodka! Ale jak się obudzi...

Poza tym regeneruję spódnicę Babci (hihi, że też Babcia miała odwagę mi to powierzyć:) Mam nadzieję, że podołam wyzwaniu.
Spódnica wygląda tak

Brzeg podłożenia jest przetarty i trzeba spódnicę skrócić i podłożyć na nowo. Muszę też wymienić podszewkę, bo zrobiło się z niej dosłownie sito i naprawić poprzecierane kieszenie. Spódnica jest fajna, świetnie uszyta, w świetnym fasonie i z bardzo dobrej gatunkowo wełny. Trzymajcie kciuki by się udało:)
Poza tym kończę spodnie i mam masę planów szyciowych i chyba jeszcze więcej dylematów, ale to historia na inny post:)


3 komentarze:

  1. Fantastyczne są kolory w tych skarpetkach, bardzo fajnie je zrobiłaś!!! Muszę i ja spróbować:)Kicia milutka! Zdjęcia z wycieczki super! pozdrawiam i dużo zdrówka życzę:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Skarpetki sa śliczne. kolory powalające. życzę aby dylematy się rozwiązały!


    Anka

    PS a jak auto?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ehhh na takie zimnice jak dzisiaj skarpety najlepsze a jeszcze w takich kolorkach... :) marzenia :)

    OdpowiedzUsuń