Tak mnie więcej wygląda pierwsza aranżacja moich oceanicznych zdobyczy.
Po lewej widać szyszki Ziutka z Grecji, kieliszek z muszelkami z Tunezji i butelkę z wodą z oceanu. Reszta muszli i kilka kamieni jest z Francji z miejsca pokazanego w poście niżej.
Wczoraj męczył mnie lekki smród w sypialni. Pierwsze podejrzenie padło oczywiście na kocicę, jednak nie było w nim tej charakterystycznej kociej nuty. Udało mi się wreszcie znaleźć źródło tego dziwnego aromatu drażniącego nozdrza. Nie uwierzycie, co może tak śmierdzieć! To moja kolekcja muszli! Byłam pewna, że skoro zostały wysuszone i przejrzane to nie zrobią mi takiego świństwa! Te duże nie śmierdzą, tylko te średnie, małe i piasek w kieliszku. Muszle już moczą się w misce i płynie do naczyń (może dać Domestos dla odkażenia, tylko czy ich nie powyżera?). Ale jak usunąć smród z piasku?
I tak oto ocean nie daje o sobie zapomnieć…
Poza tym szyje się:) Prawie już się uszyło, tylko podłożyć i przemyśleć, czy poprawić nieudolne zaszewki, czy odpuścić?
Przed chwilą zerknęłam na statystyki. Miałam dwa wejścia z Australii!!! Nigdy wcześniej nikt z Australii do mnie nie zaglądał... To pewnie przez ten ocean, jak nic, ocean to sprawił :)))
Piękne pamiątki :) mam nadzieję, ze nie ucierpią po myciu środkami chemicznymi :)
OdpowiedzUsuńNapisz kochana co tam u Ciebie. Mam nadzieję, że niczym Cię nie uraziłam w ostatnim mailu. Pozdrawiam cieplutko.