Dziś drugi dzień wyzwania blogowego Uli. Tematem jest osoba,
która mnie inspiruje.
W szkole podstawowej, średniej i na studiach źródłem
inspiracji byłam sama dla siebie. To w mojej głowie kluły się pomysły na
tworzenie różności. A wtedy nie było Internetu, nie można było podejrzeć, co
robią inni. Ale były książki i to z książek uczyłam się np. makramy.
Moja kreatywność przez ostatnie lata spadła prawie do zera i
żadna osoba mnie nie pobudziła do twórczego działania, ale są osoby, które
podziwiam, które w jakiś sposób pobudzają mnie do działania i dodają energii każdego dnia. Na przestrzeni
mojego życia tych osób było kilka.
Pierwszą osobą, w którą byłam wpatrzona jak w obraz i
naśladowałam (Mamę pomijam, bo wiadomo, że jest bezkonkurencyjna) była moja
starsza cioteczna Siostra. Przez 25 lat mojego życia chciałam być taka jak ona:
„Duża”, dzielna, sprawna, silna i odważna. I miałam masę kompleksów, że nie
jestem taka jak ona. W wieku 25 lat spłynęło na mnie oświecenie, że wcale nie
muszę być taka jak ona, bo ona to ona, a ja to ja. I nawet jeśli jestem „Mała”
i jestem tchórzliwym cherlakiem, to mam prawo taka być. Nadal kocham moją Siostrę,
ale już jako istotę inną ale równą, bez tego szczeniackiego wpatrzenia i bez
kompleksów.
Podczas studiów osobą, która miała na mnie duży wpływ była
Ania M. nr 1. Przy niej jakoś wszystko szło mi łatwiej, mobilizowała mnie do
nauki. Wystarczyło, że powiedziała: oj, przeczytasz dwa razy, zapamiętasz i
zaliczysz. I ja w to święcie wierzyłam, że faktycznie czytałam dwa razy i
zaliczałam. Fajne to były czasy:) (Aniu, będę Ci dziękować pewnie do końca
życia).
Po studiach podczas mojej pracy do działania mobilizowała
mnie Ania M. nr 2. To od niej nauczyłam się organizacji służbowych numerów
telefonów w komórce i wielu innych rzeczy. Ona też wspierała mnie, gdy musiałam
coś przygotować czy napisać. Mówiła, siądziesz, przejrzysz materiały i raz dwa
napiszesz. I tak też było. Jej też dziękuję, choć ona pewnie do mnie nie
zagląda. Ma poważniejsze sprawy na głowie niż czytanie mojego bloga.
A w życiu prywatnym podziwiam kilka osób:
Wiewiórę z tego bloga. To ona zachęciła mnie do blogowania,
z nią przeżyłam fantastyczną filcową przygodę. Jej blog jest dla mnie książką
kucharską (dziś na kolację były falafele od Wiewióry) i też pewnym
uzależnieniem: jak nie wiem, co Wiewióra jadła, to czuję niepokój.
Poza tym Wiewióra to chyba cyborg nie kobieta. Nie wiem, jak
ona potrafi tyle rzeczy na raz zrobić (zobaczcie co gotuje, jakie chleby i
ciasta piecze), do tego tworzy różności, zbiera dzwonki, czyta, słucha dobrej
muzyki i ogląda ambitne filmy. A do tego najważniejsze wychowuje dwoje bardzo
energicznych dzieci i świetnie jej to wychodzi. Wiewióro pozdrawiam i dziękuję,
że jesteś.
Maknetę z tego bloga. Jest dla mnie boginią robienia na
drutach. Wcześniej znałam ją tylko z blogów, ale miałam wielkie szczęście
poznać ją w realu i do tego jeszcze mam szal zrobiony przez nią. To co ona
wyprawia na drutach przechodzi moje pojęcie (ja potrafię tylko skarpetki). Poza
tym jest piękną, mądrą i przemiłą kobietą. I do tego bardzo dzielną. I ma
niesamowity uśmiech. Na bloga Sen Mai trafiłam właśnie dzięki Maknecie. Pozdrawiam!
Pora na mężczyzn: podziwem darzę dwóch panów Rafała i Marka.
Poza tym, że obaj zajmują się pszczelarstwem, co jest dla mnie samo w sobie
wielkie, to obaj świetnie gotują.
Nigdy nie zapomnę karmelizowanych gruszek z lodami i sosem
malinowym, jakie kiedyś zaserwował nam Rafał. Rafał ma talent do języków
obcych, coś czego mi brakuje.
Marek jest niesamowitym pracusiem, podziwiam go w wytrwałości
w zamierzonych zadaniach. Jak coś ma zrobić, to nie odpuści. Poza tym powinnam
uczyć się od niego asertywności. Jest bardzo miły, ale przy tym nie da sobie
wejść na głowę.
Chyba powinnam jeszcze na koniec napisać parę słów uznania
dla mojego męża, który nie gasi moich twórczych zapędów, gdy się pojawiają i
sam zagania mnie np. do szycia.
Oj tam oj tam :) BARDZO mi miło, że znalazłam się wśród tych kilku osób inspirujących Cię :) ostatnio krucho u mnie z cierpliwością więc zamiast cyborgiem czuję się wariatką ale jakoś dajemy radę :P
OdpowiedzUsuńBuziaki!!!
PS. Ale bym z Tobą coś filcnęła :)
Miałaś wielkie szczęście do tak dużej ilości dobrych i niesamowitych ludzi w twoim życiu.
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu zastanawiam się co napisać, bo mi odjęło "mowę" po przeczytaniu tych komplementów. Po prostu dziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że kiedyś będzie nam jeszcze dane spotkać się w realu.