Ten blog założyłam, aby nie uciekło zupełnie to, co się dzieje wokół mnie i to, co robię. Ma być też podglądem mojego życia dla bliskich, którzy są daleko. Chcę zamieszczać to wszystko, co robię w wolnym czasie, dużo tego nie będzie, bo wolnego czasu mam mało. Dlatego też chcę zapisywać sobie te cenne chwile. Zapraszam
wtorek, 31 grudnia 2013
Skarpetka
Podobno między świętami a Nowym Rokiem nie wolno dziergać.Słyszał ktoś o takim zabobonie?Ja pierwszy raz i się nie przejęłam-skarpetka robiona od palców,pięta ze skróconymi rzędami-dałam radę!
sobota, 28 grudnia 2013
Wymęczony żakiet
Troszkę to trwało zanim skończyłam szycie, drugie troszkę zanim powstała
fotka i trzecie troszkę zanim napisałam post. Teraz wreszcie mogę zaprezentować
mój pierwszy żakiet na podszewce!
![]() |
Od stóp do głów produkcja własna: żakiet, spodnie i ciepłe skarpetki:) |
Wykrój pochodzi z prehistorycznej Burdy z czerwca 1999 roku, ale w zeszłorocznej widziałam podobny fason i ponoć wraca moda na dłuższe żakiety.
Dla mnie w tym modelu ważne były cięcia francuskie z przodu i z tyłu, bo w
takich najlepiej się czuję.
Wyszło prawie dobrze. Prawie tyczy się rozmiaru – niestety żakiet jest za
duży w ramionach, ale tego bez manekina i bez porządnych luster zobaczyć i
poprawić nie mogłam.
Kolejne prawie to kołnierz. Poprawiany był kilka razy, a i tak dolna część
kołnierza wysuwa się za górną. Wygląda to tak, jakbym przyszyła go spodem do
góry, ale tak nie jest. Zastanawiam się, czy to nie jest efekt rozciągania się
tkaniny, szyłam bowiem z dżerseju wełnianego.
Kołnierz leży obrzydliwie, ale kolejny raz nie będę go poprawiać, bo nie mam
już pomysłu jak;( Trudno,
niech wyłazi. Przez te poprawianie to przód zaczął się gorzej układać.
Sporo namęczyłam się nad mankietami, zanim znalazłam czytelny opis w
listopadowej Burdzie z 2012 roku (Krótki kurs szycia model 124 – 4 kropki).
Okazało się, że źle zrobiłam, niepotrzebnie ścięłam rogi mankietu i musiałam
sztukować materiał. Na szczęście tego akurat nie widać.
Niestety nie znalazłam jasnego opisu jak niewidocznie podłożyć żakiet, więc
do środka (między podszewkę a wierzch) weszłam przez rękaw. Później całość
wywróciłam przez otwór w rękawie z podszewki i zaszyłam go.
Nie będzie to żakiet na wielkie gale, ale na podróż koleją do pracy. Miał
być ciepły i taki jest. Na resztę przymykam oko.
Do dokończenia są jeszcze dwie sukienki, z którymi też jest kilka przygód. Morał
z szycia w tym roku: nie mam do tego drygu i chyba trzeba sobie otwarcie
powiedzieć, krawcowa za mnie marna.
* dziękuję MiRowi za udostępnienie wnętrza i Aleksa do zdjęć;)
środa, 25 grudnia 2013
sobota, 30 listopada 2013
Pożegnanie listopada
Kończy się, w wielu miejscach dość hucznie, jeden z
fajniejszych dla mnie miesięcy. Tak, lubię listopad, ale ja zawsze byłam
odszczepieńcem:)
Wiele osób skarży się na różne dolegliwości związane z
listopadową aurą, a mnie udało się ten miesiąc oswoić. Pierwsze, to listopad
jest dla mnie niecierpliwym oczekiwaniem na pierwszy śnieg. Jest zapowiedzią
zbliżającego się sezonu narciarskiego (mam na myśli narciarstwo biegowe, Justyna
już biega:)).
Drugie to przyzwyczaiłam się do zwiedzania i wycieczek poza sezonem. Może jest
mniej słońca, ale ludzi także mniej. Rok temu zwiedziliśmy Golub Dobrzyń, a tym
roku… ale to za chwilę.
Trzecia sprawa to na ten trudny ciemny czas staram się
zorganizować sobie różne przyjemne atrakcje, np. malowanie paznokci. Ależ to
sprawia frajdę.
A w ramach tegorocznych listopadowych atrakcji i zwiedzania
prezentuję pełną relację z miejsc i wydarzeń, w których braliśmy udział.
Na świeżo przesyłałam fotki z komórki, a teraz ciut lepsze
ujęcia.
Pierwszy listopadowy długi weekend spędziliśmy z rodziną
bliższą i dalsza, co zwykle jest bardzo miłe. Na drugi długi weekend (ale w tym
roku fanie się złożyło) pojechaliśmy na Kujawy na gęsinę.
Zapisaliśmy się na Frytel kulinarny - Gęsi Pipek - w
restauracji Ostromecka w Ostromecku, gdzie był „stół gęsich i lokalnych smaków”
A cóż tam jedliśmy? Barszcz biały na gęsinie (pycha!), gęsie
smarowidło; wędliny z gęsiny: okrasa, pasztet, kiełbasa polska, półgęsek
wędzony na gorąco; zylc, powidła strzeleckie, żurawina borowiacka, chleb
wiejski i masło z Mozgowiny; maślanka (którą zamiast mleka dolałam do kawy,
fuj!).
Na koniec zakupiliśmy półgęski, pasztet gęsi i gęsi pipek,
czyli szyjkę gęsią faszerowaną podrobami, oraz nalewkę wiśniową, którą
rozgrzewamy się w chłodne wieczory.
Podczas próbowania tych wszystkich smakowitości uświadomiłam sobie, że zapach zupy na gęsinie to zapach mojego dzieciństwa... zaskakujące odkrycie...
Podczas próbowania tych wszystkich smakowitości uświadomiłam sobie, że zapach zupy na gęsinie to zapach mojego dzieciństwa... zaskakujące odkrycie...
A jak już byliśmy w Ostromecku, to grzechem byłoby niezajechanie
do Chełmna – miasta zakochanych. Latem, gdy byłam w podróży służbowej
przejeżdżałam przez to miasto i zabłądziłam w nim, ale błądząc oniemiałam z
zachwytu i marzyłam, aby wrócić tu z mężem (jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to
miasto zakochanych). Okazja nadarzyła się szybciej niż myślałam. Miasto jest
przepiękne, zbudowane na palnie szachownicy i do tej pory zachował się jego pierwotny
układ. Pełno starych kamieniczek, takich już uratowanych i tych czekających na
swą kolej.
W przepięknej katedrze znajdują się relikwie św. Walentego,
stąd miasto zakochanych.
Pochodziliśmy po mieście, odwiedziliśmy lokalne muzeum i
napiliśmy się kawy w kawiarni, do której wchodzi się przez… kwiaciarnię.
Wspaniałe połączenie, prawda?
To jeszcze nie był koniec atrakcji, wieczorem zaplanowany
był spacer po toruńskiej starówce. A skoro obiad był po polsku, to kolacja była
po meksykańsku, to tak dla odmiany.
Kolejny dzień spędziliśmy w Ośrodku Doradztwa Rolniczego w
Przysieku na festiwalu gęsiny. Pokazy kulinarne miał Karol Okrasa. Na żywo jest
jeszcze fajniejszy niż w TV. Niestety mężowi z wrażenia ręka zadrżała i taką rozmazaną
mam pamiątkę:(
A o tym, co powstało w listopadzie napiszę już w grudniu:)
sobota, 9 listopada 2013
wtorek, 29 października 2013
Piękny weekend
Ostatni weekend spędziliśmy fantastycznie ładując akumulatory w dobrym towarzystwie i na łonie przyrody. Pojechaliśmy z Ziutkiem do znajomych na wieś, gdzie prawie wszystko jest swoje: warzywa, miód i jajka od szczęśliwych kur:) Zabraliśmy ze sobą kulki życia, galantynę (przepisy na moim drugim blogu tu i tu) oraz koncentrat bulionu warzywnego. Moje kulki robią furorę:)
Ugoszczono nas cudownymi smakołykami, które niebawem pokażę na blogu kulinarnym, tutaj tylko wspomnę, bo nie wypada milczeć, gdy ktoś takie rzeczy serwuje...
Objedzeni jak bąki poszliśmy spalać kalorie w lesie.
Dawno nie byłam w lesie. Nie lubię chodzić do lasu, bo te lasy koło nas to śmietniska. A tam... prawie idealnie czysto. Więcej było "pamiątek" pozwierzęcych niż ludzkich. Po drodze szukaliśmy grzybów i gadaliśmy, gadaliśmy...
Grzyby kryły się w trawie
Ziutka wciąnęło szukanie maślaków
Tajemnicza wyspa w lesie
Trawy chcą żyć nawet na piasku
Osobliwe grzyby
Czy to był łoś?
Po powrocie z lasu zjedliśmy kolację pod czujnym okiem Mikusi
A następnego dnia rzeźbiliśmy swe ciała pływając w powiatowym basenie:)
To był super weekend, wreszcie spędzony sensownie i bez wyrzutów sumienia.
Ugoszczono nas cudownymi smakołykami, które niebawem pokażę na blogu kulinarnym, tutaj tylko wspomnę, bo nie wypada milczeć, gdy ktoś takie rzeczy serwuje...
Objedzeni jak bąki poszliśmy spalać kalorie w lesie.
Dawno nie byłam w lesie. Nie lubię chodzić do lasu, bo te lasy koło nas to śmietniska. A tam... prawie idealnie czysto. Więcej było "pamiątek" pozwierzęcych niż ludzkich. Po drodze szukaliśmy grzybów i gadaliśmy, gadaliśmy...
Grzyby kryły się w trawie
Ziutka wciąnęło szukanie maślaków
Tajemnicza wyspa w lesie
Trawy chcą żyć nawet na piasku
Osobliwe grzyby
Czy to był łoś?
Po powrocie z lasu zjedliśmy kolację pod czujnym okiem Mikusi
A następnego dnia rzeźbiliśmy swe ciała pływając w powiatowym basenie:)
To był super weekend, wreszcie spędzony sensownie i bez wyrzutów sumienia.
sobota, 26 października 2013
Ambassada
Wybraliśmy się na nowy film Machulskiego Ambassada. Poza tym, że ma
coś się dziać w ambasadzie niemieckiej i że komedia, to nie wiedzieliśmy o
tym filmie nic. I dobrze, dzięki temu byliśmy zaskoczeni.
Już po obejrzeniu filmu przeczytałam wiele negatywnych opinii o nim.
Nie jestem znawcą kina, nie fascynują mnie bardzo ambitne filmy i trudne tematy (takie mam na co dzień).
Zatem jako zupełnie zwykły człowiek, prosty jak dębowe krzesło powiem, że film mnie urzekł i bardzo mi się podobał.
Urocza była pierwsza scena, gdzie Mela spławia natrętnego podrywacza, jak również ta ostatnia. I wiele innych także.
Bardzo żałuję, że w prawdziwym życiu nie można zrealizować tych pomysłów.
Już po obejrzeniu filmu przeczytałam wiele negatywnych opinii o nim.
Nie jestem znawcą kina, nie fascynują mnie bardzo ambitne filmy i trudne tematy (takie mam na co dzień).
Zatem jako zupełnie zwykły człowiek, prosty jak dębowe krzesło powiem, że film mnie urzekł i bardzo mi się podobał.
Urocza była pierwsza scena, gdzie Mela spławia natrętnego podrywacza, jak również ta ostatnia. I wiele innych także.
Bardzo żałuję, że w prawdziwym życiu nie można zrealizować tych pomysłów.
![]() |
ze strony http://www.filmweb.pl |
piątek, 25 października 2013
Na pożegnanie lata
Czy zrobiliście już wymianę letniej garderoby na zimową? Ja
zrobiłam to w ostatni weekend. Było wielkie pranie, suszenie i składanie. I
wreszcie przy tej okazji udało mi się zrobić sesje zdjęciową mojej ulubionej bluzki.
Mało w tym roku szyłam (prawie wcale), ale właśnie tę
bluzeczkę udało mi się w lipcu uszyć dość szybko (weekend z przerwami na inne sprawy). Pisałam
o tym tutaj.
Model 116 z Burdy 4/2012 w rozmiarze 36.
Od razu jak zobaczyłam tę bluzkę wiedziałam, że to fason dla
mnie i że muszę ją uszyć. Wykrój odrysowałam jeszcze w tamtym roku, ale na szycie przyszło
sporo poczekać.
Szyło się dość przyjemnie. Pokusiłam się o szwy francuskie,
czyli takie, w których nie widać brzegów tkaniny, doskonałe do cienkich
materiałów. Trochę więcej czasu to zabiera, ale warto. Niestety przez te kilka
ściegów więcej tylni szef nieznacznie się ściągną i nie umiałam tego naprawić.
Trudno, nie jestem Bogiem, nie muszę być doskonała. A bluzka i tak jest super!
Szybko stała się moją ulubioną i była w noszeniu cały czas.
Ale jakoś nie mogła załapać się na zdjęcia. Teraz przy okazji pakowania lata do
kufrów i pojemników zmusiłam męża do zrobienia zdjęć.
A w ten weekend zamierzam wykończyć dwa ufoki – żakiet i
sukienkę. Trzymajcie kciuki!
piątek, 18 października 2013
czwartek, 17 października 2013
wtorek, 15 października 2013
niedziela, 13 października 2013
Nikt nas nie odwiedza...
Tak mówił mój mąż jeszcze kilka tygodni temu. W końcu powiedział w dobrą godzinę i odwiedziny się sypnęły.
We wrześniu odwiedzili nas w jeden weekend mój najstarszy stryjeczny brat, mój stryjeczny brat prawie bliźniak (jesteśmy z tego samego miesiąca, razem chodziliśmy do szkoły) wraz z rodziną, w kolejny weekend siostra cioteczna z synem, a w później jeszcze mój brat rodzony i kolega Ziutka z rodziną. Oj działo się i gotowało:)
Poza tym wrzesień sprzyjał wypadom tu i tam, mobilizacji i realizacji dawnych planów:
Warszawa Muzeum Powstania Warszawskiego
Wrażeń nie da się opisać, tam trzeba być i zobaczyć.
Zupełnie innych wrażeń dostarczyła wizyta w Centrum Nauki Kopernik
We wrześniu odwiedzili nas w jeden weekend mój najstarszy stryjeczny brat, mój stryjeczny brat prawie bliźniak (jesteśmy z tego samego miesiąca, razem chodziliśmy do szkoły) wraz z rodziną, w kolejny weekend siostra cioteczna z synem, a w później jeszcze mój brat rodzony i kolega Ziutka z rodziną. Oj działo się i gotowało:)
Poza tym wrzesień sprzyjał wypadom tu i tam, mobilizacji i realizacji dawnych planów:
Warszawa Muzeum Powstania Warszawskiego
Wrażeń nie da się opisać, tam trzeba być i zobaczyć.
Zupełnie innych wrażeń dostarczyła wizyta w Centrum Nauki Kopernik
Obowiązkowym punktem w Warszawie są Łazienki Królewskie oraz Stare Miasto
Zaliczyliśmy także Wilanów i obóz króla Jana III Sobieskiego
Nad nami latały balony i można było zajrzeć im do brzucha;)
Wrażenia zapiliśmy gorącą wedlowską czekoladą:)
W planach mamy teraz Częstochowę, ciekawe kto nas zmobilizuje do tego wyjazdu?
Subskrybuj:
Posty (Atom)