sobota, 28 grudnia 2013

Wymęczony żakiet


Troszkę to trwało zanim skończyłam szycie, drugie troszkę zanim powstała fotka i trzecie troszkę zanim napisałam post. Teraz wreszcie mogę zaprezentować mój pierwszy żakiet na podszewce!
Od stóp do głów produkcja własna: żakiet, spodnie i ciepłe skarpetki:)

Wykrój pochodzi z prehistorycznej Burdy z czerwca 1999 roku, ale w zeszłorocznej widziałam podobny fason i ponoć wraca moda na dłuższe żakiety.
Dla mnie w tym modelu ważne były cięcia francuskie z przodu i z tyłu, bo w takich najlepiej się czuję.
Wyszło prawie dobrze. Prawie tyczy się rozmiaru – niestety żakiet jest za duży w ramionach, ale tego bez manekina i bez porządnych luster zobaczyć i poprawić nie mogłam.
Kolejne prawie to kołnierz. Poprawiany był kilka razy, a i tak dolna część kołnierza wysuwa się za górną. Wygląda to tak, jakbym przyszyła go spodem do góry, ale tak nie jest. Zastanawiam się, czy to nie jest efekt rozciągania się tkaniny, szyłam bowiem z dżerseju wełnianego.
Kołnierz leży obrzydliwie, ale kolejny raz nie będę go poprawiać, bo nie mam już pomysłu jak;( Trudno, niech wyłazi. Przez te poprawianie to przód zaczął się gorzej układać.
Sporo namęczyłam się nad mankietami, zanim znalazłam czytelny opis w listopadowej Burdzie z 2012 roku (Krótki kurs szycia model 124 – 4 kropki). Okazało się, że źle zrobiłam, niepotrzebnie ścięłam rogi mankietu i musiałam sztukować materiał. Na szczęście tego akurat nie widać.
Niestety nie znalazłam jasnego opisu jak niewidocznie podłożyć żakiet, więc do środka (między podszewkę a wierzch) weszłam przez rękaw. Później całość wywróciłam przez otwór w rękawie z podszewki i zaszyłam go.


Nie będzie to żakiet na wielkie gale, ale na podróż koleją do pracy. Miał być ciepły i taki jest. Na resztę przymykam oko.
Do dokończenia są jeszcze dwie sukienki, z którymi też jest kilka przygód. Morał z szycia w tym roku: nie mam do tego drygu i chyba trzeba sobie otwarcie powiedzieć, krawcowa za mnie marna.

* dziękuję MiRowi za udostępnienie wnętrza i Aleksa do zdjęć;)

2 komentarze:

  1. A może to nie jest kwestia braku drygu a doświadczenia? Nie poddawaj się, potrafisz szyć, nie raz pokazywałaś fajne kreacje. Następny żakiet będzie ładniejszy, kolejny jeszcze lepszy, a potem to już same ideały :) Jak Ci aż tak bardzo nie wychodzi to szyj z tańszych materiałów takich, których nie szkoda na naukę, a są na tyle ładne, że uszytą rzecz można włożyć.Zniechęcenie jest minimalne kiedy nie ma świadomości, że się zepsuło jakiś super fajny materiał. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z przedmówczynia. To raczej kwestia braku wprawy i doświadczenia. Kolejny raz już nie popełnisz tych samych błędów, będziesz wiedziała co z czym się je i może znajdziesz rozwiązania dla kolejnych problematycznych detali.

    Anka

    OdpowiedzUsuń