wtorek, 12 czerwca 2012

Długi czerwcowy weekend

Fajny był choć miałam chwile grozy:)
Stęskniona Nitka wreszcie szczęśliwa po naszej urlopowej rozłące. Chodzi za mną jak pies, a poza tym chodzi po... karniszach! Tak, tak, chodzi po karniszach, choć u rodziców mieszkanie jest wysokie i karnisze wiszą prawie pod sufitem, ona potrafi tam wskoczyć i sobie spacerować. Alpinistka mała;)

W tej chwili jestem na diecie (kto zainteresowany szczegółami zapraszam na mojego drugiego bloga), ale w czasie weekendu miałam ostatnie podrygi kulinarne. Chodziło za mną ciasto: kruchy spód, wierzch z truskawek i bezy. Zmobilizowałam się, bo były Mamy imieniny, pokombinowałam, ciasto wzięłam z innego przepisu i coś tam wyszło. W sumie nie było najgorsze, ale nie do powtórzenia. Za słodkie i za mało kruche. Spód za bardzo nasiąknął sokiem z truskawek. Ale góra!!! Truskawki z bezą! Marzenie!
Kto chce kawałek?


I chwile grozy... zostałam sama "na gospodarce". Pies przypilnowany, wybiegany, kulawy kot dostał lekarstwo, królica u króla. Spokój... oj nie! Nie, bo jakże mogłoby być inaczej. Wiedziałam, że tak będzie... czułam... i stało się! Wyroiły się pszczoły!
Z telefonicznymi instrukcjami Taty udałam się łapać rój. Miałam szczęście bo szybko zaczął osiadać i to na pustym ulu. Pilnowałam, by wszedł do środka i udało się... prawie udało. Rój wszedł pod daszek, a nie do środka ula;( Tata miał jeszcze robotę przekładaniem. Ale najważniejsze, że rój nie uciekł, teraz - gdy tyle pszczół masowo pada - każdy nowy rój jest cenny.


A w ogrodzie pierwsze owoce, mniam!

2 komentarze:

  1. Ciasto wygląda pysznie! A mieć własną pasiekę to coś wspaniałego, zazdroszczę trochę ;-) I czereśnie, piękne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę takiego placka!
    Podziwiam to"łapanie" pszczółek, ja bym się bała. One tak chorują ostatnio,że masowo padają ? Pewnie dlatego miody takie strasznie drogie. Super fotki :)

    OdpowiedzUsuń