W poprzednim poście zamieściłam szybką fotkę z komci, pora
na uczciwą prezentację działa, które powstawało długo, ale na szczęście bez większych
boleści.
Model 105 z numeru 9 z 2012 roku Burda zalecała szyć z elastycznych
tkanin. Oczywiście miałam inny pogląd na ten model. Marzył mi się z grubszej
ciepłej tkaniny, a nie z dzianiny. Zrobiłam więc po swojemu, wybrałam większy
rozmiar (zwykle jestem pomiędzy dwoma rozmiarami raz między 36 a 38, innym razem
między 38 a 40) i wszyłam zamek. Kolejną zmianą było doszycie dolnej części podszewki.
Wykrój zakładał podszewkę tylko do części górnej, ale podczas przymiarki okazało
się, że materiał wierzchni źle się układa i szybko docięłam „spódniczkę” z
podszewki.
Nie pamiętam czy tkaninę kupowałam już specjalnie dla tego
modelu, czy najpierw kupiłam tkaninę potem spodobał mi się model. Moja pamięć
sięga momentu, w którym w mojej głowie tkanina ta była już sprzężona z tym modelem.
Tkanina to coś podobnego do aksamitu, a może nawet to jest
aksamit? Ma tłoczony wzór, który składa się z trzech różnych malutkich
kwadracików, ułożonych w określonej względem siebie kolejności. Materiał jest
bardzo przyjemna w dotyku, ale niestety trochę się gniecie i niemożliwie strzępi
podczas krojenia i szycia.
Sukienko-tunika jest dość luźna, śmiało więc mieści się na
spodniach i swetrze, jak zakładał mój plan. Jest wygoda, a szczególnie fajne są
kieszenie, w których mogę ukryć moje dwa telefony, chusteczki i grzebień.
Bardzo się cieszę, że w końcu jest gotowa. Długo zbierałam
się do szycia, długo ją szyłam (zaczęłam w 2013 roku) i wreszcie jest :))
Oczywiście nie mogłam oprzeć się pokazaniu zdjęcia z moim czarnulkami. Nawet Sz. dała się złapać do zdjęcia:)
Tunika jak tunika, ale te włosy!!!
OdpowiedzUsuńPięknie wyszło i najważniejsze, że bez problemów uszyte.
OdpowiedzUsuńAnka