czwartek, 26 kwietnia 2012

Sterylizacja

Pierwszy ranek po zabiegu

Największe emocje już opadły. Strach mnie zżerał, ba! Nawet siedziałam sobie w kąciku i pobekiwałam. Ciocia Ania, od której mamy Sz. i która przekonała mnie do szybkiego przygarnięcia Nitki, pocieszała mnie jak mogła (dzięki jeszcze raz!).
Nitka jest po sterylizacji i po zdjęciu szwów.
Niby nic takiego, niby to tylko kot, ale przed tym zabiegiem bardzo panikowałam, bo dla mnie to jest Aż kot! To jest Ten kot, mój wyjątkowy i najukochańszy, ze wszystkich kotów jakie miałam (a sporo ich przewinęło się przez moje ręce). To nie jest pierwszy kot, którego z biedy wyratowałam, nie pierwszy, którego od kociaczka wyniańczyłam, ale pierwszy, który chodzi za mną jak cień, do kuchni, do łazienki, do pokoju. Śpi ze mną i leży mi na kolanach, gdy pracuję. Poza tym aportuje!
Nasze Mamy, gdy zobaczyły jak Nitka za mną biega, jak się tuli do mnie i łasi, już się nie dziwią, dlaczego ja tak fiksuję na punkcie tego sierściucha – nie da się inaczej!

Nitka przed Sylwestrem dostała pierwszej rójki i szybko jej przeszło. A potem okazało się, że ni to rójkę ma, ni to nie ma. Pani weterynarz (nasza ulubiona z lecznicy) uświadomiła nam, że Nitka ma rójkę permanentną. Podała zastrzyk na zatrzymanie, by zwierz się nie męczył.
W czasie rójki nie można sterylizować kotek, bo to zwiększa ryzyko krwotoku, Nitka dostała zastrzyk, który tylko trochę jej pomógł i nie wiedziałam co dalej robić. Sterylizować, czy nie? Do tego ma coś na brzuszku, co trochę przypomina przepuklinę.
Sterylizacja umówiona była na 13 kwietnia (w piątek) i przy okazji mieli zoperować przepuklinę.
Nie byłam pewna, czy  nie krzywdzę kota, czy ona to dobrze zniesie, czy nic jej się nie stanie… na samą myśl, że mogłoby jej coś się stać, aż mnie skręcało. I wciąż nie byłam przekonana, czy dobrze robię.
Wielki kamień z serca mi spadł, gdy z lecznicy zadzwonili, że Nitka się wybudza i wszystko ok.
W czasie zabiegu Nitka faktycznie była w czasie rójki, macica była sporo przekrwiona, poza tym przepuklina okazała się nie być przepukliną. Co to jest nie wiadomo i zostaje do dalszej obserwacji.
Nitka w domu mocno wymiotowała i przewracała się. Serce się ściskało, gdy widziałam jak tupta w fartuszku (chodziła jak pancernik). Z żywiołowego, wszędobylskiego i ciekawego kota zrobił się biedy chudy szczurek, osowiały i smutny.
Ale już szwy są zdjęte, już kicia dokazuje, już poluje na Sz. (Sz. była mocno zdziwiona, że Nitka jej nie gania i nie chce się bawić, ale dzielnie znosiła niedyspozycję młodszej siostry).
Jedno tylko jeszcze mnie martwi: czy odrośnie jej sierść, która wytarła się na grzbiecie od fartuszka?

A jeszcze 8 miesięcy temu była taka mała, taka kruszynka. Słabiutka i drobniutka z głodu, który cierpiała.


sobota, 14 kwietnia 2012

Fotelowy lifting

Pisałam już, że robię bratu pokrowce na fotele. Zrobiłam - chyba, bo jeszcze brat ostatnich nie przymierzył i nie wiem, czy nie będzie poprawek.
Była to droga przez mękę. Dwa razy jeździłam na weekendy z maszyną prawie 200 km w jedną stronę. A i tak nie skończyłam. Kończyłam w święta. Tak, tak szyłam w święta. Tu pewnie pojawią się głosy oburzonych, że w święta się nie szyje, tak samo jak w niedzielę. A Babcia pewnie przewraca się w grobie z tego powodu. Zawsze mi tłumaczyła, że w dzień świąteczny się nie szyje, bo to praca. A ja tłumaczyłam jej, że nie szyję na zarobek, robię to dla przyjemności i w ten sposób chcę się zrelaksować.
I idąc tym tropem w święta też szyłam, w domu rodzinnym, w pokoju, w którym kiedyś szyła Babcia i z jej zdjęciem nad głową.
Coś tam wyszło. Choć jeden fotel był wyjątkowo wredny, inny niż pozostałe trzy i nic na niego nie pasowało. Dobrze, że nie zaczęłam od niego, bo byłoby marnie. Teraz wiem, że takie pokrowce to nie jest taka prosta sprawa, jak na początku mi się wydawało.
I gdy w święta drugi brat z żoną rzucili hasło, że może bym też im uszyła... to zrobiło mi się słabo... dodam jeszcze, że bratowa jest po szkole odzieżowej i ma maszynę, ale szyć nie lubi, a poza tym po pracy woli bawić się z dzieckiem (tu ma plusa za dopieszczanie mojego bratanka).
Dość gadania. Oto moje dwa pokrowce. Z prawej ten wredny fotel.

I rzut oka na fragment wyremontowanego przez brata pokoju. Mnie się ten pomysł z gazetami bardzo podoba. Aż miałam ochotę rozwiązać krzyżówkę na ścianie;)
Następny post będzie koci. Niteczka miała zabieg, pańcia ryczała po kątach, ale jest ok.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Konkurs wielkanocny

Wzięłam udział w kolejnym konkursie na moim ulubionym forum Szyjemy po godzinach. Tym razem był to konkurs na ozdobę wielkanocną wykonaną inną techniką niż szycie.
Jajo cekinowe. Miało być jeszcze jedno, ale szpilki mi się skończyły:)
W rzeczywistości wygląda dużo lepiej. Ciężko było uchwycić je na zdjęciu, w każdej cekinie odbijało się światło.
Takie jajo już rok temu chciałam zrobić. Miałam cekiny od brata, dokupiłam jajka styropianowe (trochę mniejsze od jaj kurzych), ale wszystko trafiło do szuflady. A w tym roku udało się je zrobić i nawet zgłosić w konkursie.
Moją historię z jajami powtarza moja Mama. Ma teraz chyba z tuzin styropianowych jaj, ale ani jednego nie wykorzystała. Przypilnuję ją za rok:)

wtorek, 3 kwietnia 2012

Poranna pielęgnaja

Czasem trzeba pomóc naszym ludziom. Wiadomo - ludzie nie ze wszystkim sobie radzą, np. nie potrafią łapać myszy i trzeba im przynosić.
O, tak dbam o higienę mojego człowieka.
Pozdrawiam
Sz.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Starsi mają głos

Kociarstwo szaleje po blogu i po całym domu urządza sobie polowanie, pora aby starszyzna rodu zabrała głos.
W końcu to ja, Sz., byłam pierwsza:) Powoli zaczynam odzyskiwać swą pozycję.
Na schodach rządzę ja!




Przypadkiem nie pomylcie mnie z Nitką. Ja mam ładniejsze, bo złote oczy!
Pozdrawiam
Sz.

niedziela, 1 kwietnia 2012