poniedziałek, 22 grudnia 2014

Prehistoria i cuda techniki

Na blogach króluje świąteczna atmosfera, wszyscy mają choinki mam wreszcie i ja.
Przywiózł mi ją w piątek brat stryjeczny. Pewnie wiele osób spojrzy na moją choinkę i pomyśli czym tu się chwalić, jak taka brzydka? Dla mnie to najpiękniejsza choinka na świecie. Pod nią znalazłam misia mojej wielkości, ona jest we wspomnieniach moich pierwszych świąt. Tak, ta choinka jest starsza ode mnie i jeszcze parę lat temu była u Dziadków. Oni teraz wolą stroik, więc choinka dostała nowe życie u mnie. Cieszę się, że ją mam:) W dekoracji pomogli Dziadkowie przez... skype :)

sobota, 13 grudnia 2014

Świąteczny zapach (WB 5)

Wczoraj był ostatni dzień grudniowego wyzwania u Uli. Z poślizgiem zamieszczam fotkę zapachu, który kojarzy mi się ze świętami. To zapach pierników, choć w moim rodzinnym domu nigdy nie zdążyliśmy go upiec, ale był w planach właśnie dla zapachu.
Rok temu powstała mała tradycja - na początku grudnia pieczemy wspólnie ze znajomymi pierniki. Tydzień temu odbyło się wspólne pierniczenie. Powtórzyłam przepis zeszłoroczny - wegańskie i bezglutenowy w oryginale u mnie były z miodem. Są pyszne!

czwartek, 11 grudnia 2014

Grudniowa lista muzyczna (WB 4)

Dziś kolejny dzień wyzwania blogowego Uli - grudniowa lista muzyczna.
Tego roku przygyrwa mi Chris Rea chwytającą piosenką Driving Home For Christmas. Również innych jego piosenek słucham - rok temu dostałam podwójny album od Mikołaja. Dziękuję raz jeszcze!



I przypomniał mi się jeszcze jeden świąteczny kawałek, który lubiłam i czasem gdzieś w mojej głowie jeszcze zabrzmi. Po tylu latach! Kto by pomyślał?!
New Kids on the Block - "Mery, Mery Christmas"


O "Last Christmas" to nie będę już pisać, bo bez tego święta jak bez Kevina:)

Dekoracja (WB 3)

Dziś w ramach wyzwania Uli prezentuję moja dekorację, nie świąteczną, ale adwentową. Miałam pokazać ją wczoraj, jednak obowiązki mi przeszkodziły. O drugiej w nocy, gdy skończyłam już i tak był kolejny dzień, więc dałam sobie spokój i zamieszczam teraz.
Jestem bardzo zadowolna z tej dekoracji. Prosta, wręcz ascetyczna ale mi pasuje. Przy kolacji podpalamy świeczki i cieszymy się.

wtorek, 9 grudnia 2014

List do św. Mikołaja (WB 2)

Drogi Święty Mikołaju!
Ostatni rok był pełen niespodziewanych zwrotów akcji. To, co sobie wymarzyłam na te święta to wiem, że już mi nie przyniesiesz. Choć okoliczności mało sprzyjały, to przez ostatni rok byłam bardzo grzeczna i cierpliwa. A dobrze wiesz, że moja cierpliwość była mocno wystawiana na próbę. I choć mnie ręka swędziała, a pewnym osobom przydałby się porządny łomot, to się powstrzymałam:)

Tak naprawdę to nic mi nie potrzeba, poza tym, że chciałabym Mamę, Tatę, Dziadków, Brata, Bratową i Męża przy jednym stole w Wigilię oraz urlop 23 i 24 grudnia:) Wiem, że to niemożliwe, więc może być coś na pocieszenie:
pistacje (dużo pistacji!)
sezamki
makaron bezglutenowy (i bez ryżu)
olej kokosowy (taki spożywczy)
zestaw do suszi (taki zwykły najtańszy, np. z Biedronki;), bo nie wiem, czy mi posmakuje)
metalowe sitko do przecierania zup kremów
golarka do swetra z kablem (nie na baterie)
pokrowiec na deskę do prasowania o wymiarach 110 cm x 30 cm
obrus na stół o wymiarach 80 cm x 135 cm, a po rozłożeniu 122 cm x 135 cm
nóż do otwierania kopert
podkładka pod mysz, jakaś ładna, może być np. z kotem:)
futerał do Samsunga Galxy S II (taki zamykany na klapkę)
olejek lawendowy i różany (taki do masażu i do kominków do aromatoterapii)
malutki (malutki!) kominek do aromaterapii w neutralnym kolorze
puder prasowany INGLOT nr 14
tusz do kresek czarny (tani, bo po kilku razach może pójść do kosza, ze względu na infekcje oczu)
cienie do powiek INGLOT lub Yves Rocher: szarości, brązy małe opakowania, takie w delegacje;)
blendę fotograficzną
Książki:
Anny Onichimowskiej (coś dla dorosłych, bo jakiś czas temu coś wydała)
Annie Bruce "Kot doskonały"
Clarie Bessant "Zaklinacz kotów"
Desmond Morris "Dlaczego kot mruczy"
Piotr Orawski "Lekcje muzyki"
McGregor Heather "Poradnik dla ambitnych kobiet"
Płyty:
Stare Dobre Małżeństwo ("Makatki", "Niebieska tancbuda", "Czarny blues o czwartej nad ranem")
Dorota Miśkiewicz ("Ale", "Caminho")

A dla mojego męża (był grzeczniejszy niż rok temu, więc za poprawę coś by się przydało):
pistacje
gorzką czekoladę
białe wytrawne wino (do potraw)
zwykłe solniczka i pieprzniczka, bo te, które mieliśmy skończyły swój żywot
staroświecki młynek do pieprzu
samolot

I wyszła mi lista od Sasa do lasa:) Masz w czym wybierać, ale Mikołaju proszę bez szaleństw, bo kryzys jeszcze nie minął.


To mój prawdziwy list do Mikołaja, wyszła pokaźna lista. W rodzinie przesyłamy sobie swoje listy do Mikołaja. Kiedyś uważałam, że najlepsze są prezenty niespodzianki, ale moja przyjaciółka Swietlana zmieniła moje podejście. Nauczyła mnie robić listę życzeń, nawet na urodziny i przekazywać bliskim. Lista ma być tak stworzona, aby obdarowujący miał w czym wybierać i mógł dostosować prezent do zasobności portfela. To też ogranicza ilość nietrafionych prezentów i wciąż jest szansa na niespodziankę. Wiemy, że dostaniemy coś z listy, ale nie wiemy co i jaki dany punkt zrealizuje osoba obdarowująca.

List ten zamieściłam, bo biorę udział w wyzwaniu Uli i dzisiejszym tematem był właśnie list do św. Mikołaja. A po Świętach dam znać, jaką niespodziankę sprawił mi Mikołaj:)

Ulubiona tradycja świąteczna w moim domu (WB1)



Przesiadłam się z diabelskiego młyna na karuzelę. Niby spokojniej, ale wciąż się kręci. Tak mogłabym opisać moje ostatnie miesiące. A miało być spokojniej… Cóż, trzeba jakoś to przetrwać i aby sobie trochę umilić ten czas, biorę udział w wyzwaniu Uli.
Dziś pierwsze zadanie ulubiona tradycja świąteczna.

O tradycyjnych potrawach na naszym stole pisałam tutaj i przez ostatnie lata niewiele się zmieniło.
Choinkę ubieramy w Wigilię (chyba tylko raz ubraliśmy wcześniej, gdy wyjeżdżaliśmy do pradziadków na Wigilię), w Wigilię nie jemy ciast, nie pijemy też alkoholu, mamy zawsze dodatkowe nakrycie, które przez te wszystkie lata przydało się tylko raz. Tak, raz zapukał do nas sąsiad (nigdy wcześniej tego nie robił) i już go nie wypuściliśmy.
Od kilku lat tradycją jest, że Wigilię spędza z nami sąsiadka, która rodzinę ma daleko. Zawsze opowiada te same historie o talerzach z „dektury” i śpiewa lub recytuje w języku swojego dzieciństwa, czyli po niemiecku.
Prezenty zbierane są do wielkiego wora, który trafia pod choinkę. Po kolacji „śnieżynki” w mikołajowych czapkach (brat i ja lub mój mąż i ja) dzwonimy dzwonkiem, nurkujemy pod choinką i wyciągamy kolejne podpisane paczki. Aby odebrać prezent trzeba powiedzieć wierszyk, zaśpiewać kolędę lub zatańczyć;) Jest wesoło i po pysznym jedzeniu ten moment chyba lubię najbardziej.
Żałuję tylko, że tak mało śpiewamy kolęd. Dla mnie te kilka zwrotek to za mało. Jeśli tylko mogę to nie ubieram choinki (w moim mieszkaniu tylko dwa razy przez ostatnie 10 lat mieliśmy drzewko) i wymiguję się od tego także u rodziców, jakoś nie przepadam za tym. W moim rodzinnym domu choinka jest tradycyjna, czyli we wszystkich wzorach i kolorach. I jeśli tylko się uda to jest  do sufitu.